- Madzia! Żyjesz? – zapytał
się znajomy mi głos. Dopiero po kilkunastu minutach zorientowałam się, że to
Wiliam.
Obudziłam się w pokoju, gdzie
dokonano ataku. Kiedy oczy dostosowały się do ciemności złapałam się za tył
głowy. Czułam, jakby ktoś chciał mi rozstrzaskac mózg. Złapałam się delikatnie
za tył głowy, jednak czyjaś ręka mnie powstrzymała
- Lepiej nie ruszaj. Mocno ci
ktoś przywalił sądząc po ranie – powiedział Wiliam. Zaczęłam powoli wstawac. Po
jakiś pięciu minutach ogarnęłam częściowo, co się stało.
- Jak długo spałam? –
zapytałam, jak najciszej, ponieważ było dawno po dwudziestej drugiej.
- Tak z dziesięć minut moja
droga – odpowiedział Wiliam.
- Zaraz, zaraz… skoro strzał
z pistoletu może nawet zabic, to czemu…? – zapytałam, jednak nie dokańczając
zdania. Chłopak westchnął i powiedział:
- Znasz się na broni?
- Odrobinę. – odpowiedziałam,
zupełnie nie rozumiejąc, o co chodzi.
- A wiesz może, co to jest? –
zapytał pokazując dziwne metalowe coś. Przyjrzałam się temu dziwnemu czemuś.
- Nie przypominam sobie, ale
tyle powiem, że ta tulejka jest do specjalnego pistoletu. – odpowiedziałam po
chwili zastanowienia. – Czy… czy to nie jest od pistoletu gazowego? – dodałam.
Chłopak tylko kiwnął głową. Kto jakie coś jeszcze trzyma w domu?! To jest
praktycznie broń w czasów po II wojnie światowej. Przez dłuższą chwilę się nie
odzywałam. Wtem usłyszeliśmy czyjeś kroki.
- Ja lecę. To pewnie Jim. –
powiedział Wiliam i zniknął w drzwiach. Ja natomiast próbowałam zasnąc. Przez
jakąś godzinę nie mogłam nie otrząsnąc z tego, co się stało. Zajrzałam na
sąsiednie łóżko. To dziwne. Aelity dalej nie ma!
- Pewnie ma coś ważnego do
zrobienia, skoro jeszcze nie śpi – pomyślałam i zasnęłam.
Wstałam o dziewiątej, co w sumie całkiem mi pasowało.
Przeważnie zawsze w niedzielę śpię mniej więcej do tej godziny. Kiedy ruszyłam
się z łóżka po ubrania zauważyłam śpiącą różowowłosą. Starając się nie
hałasowac wyszłam do łazienki. Po niecałych pięciu minutach wróciłam zostawic
piżamę. Jednak zauważyłam, że Aelity już nie ma. – Nie wiem, jak to zrobiła,
ale szacunek dla niej – pomyślałam, biorąc telefon i słuchawki. Następnie
ruszyłam dalej zwiedzac Kadic. Jak to ja, po godzinie się zgubiłam. Ostatecznie
około godziny czternastej wróciłam do domu. Po drodze spotkałam Odd’a.
- Gdzie idziesz? – zapytałam,
o ile usłyszał.
- Na obiad. Dzisiaj dają
klopsiki – usłyszałam z oddali. Parsknęłam śmiechem i odłożyłam swoje rzeczy.
Akurat spotkałam Aelitę w pokoju.
- Hejka. Czemu ciebie nie
było przez prawie pół nocy?
- Pracowałam z kolegą… eee…
nad projektem do szkoły! – odpowiedziała Aelita. – Idziesz na obiad?
- Tak. Już idę – odpowiedziałam
i wyszłam w kierunku stołówki. Właściwie, to szłam za Aelitą, ale nie wnikajmy
w szczegóły. Siadając w oddali zobaczyłam Odd’a, Wiliama i trzy zupełnie nie
znane mi osoby – dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Dziewczyna była cała na
czarno: krótkie włosy z przedziałkiem na prawej stronie, czarną bluzkę z długim
rękawem oraz kilkoma niebieskimi gwiazdkami przy dole bluzki, czarne legginsy
oraz glany. Brunet, który siedział obok niej miał brązowe oczy, zielony
t-shirt, ciemnozieloną kurtkę oraz dżinsy. Blondyn siedzący naprzeciwko
dziewczyny nosił okulary, bluzkę w kratkę i zielone spodnie.
- To jest Magda. –
przedstawiła mnie Aelita. – Magdo, to jest Jeremy – powiedziała, wskazując na
blondyna – Yumi – wskazując na dziewczynę – Ulrich – wskazując na bruneta – i…
- Odd’a już znam – przerwałam
różowowłosej przedstawianie, a następnie usiadłyśmy. Praktycznie nie miałam, o
czym rozmawiac z nieznajomymi, tak mam zawsze. Jedząc słuchałam rozmowy na
przemian z siorbaniem Odd’a.
- Czy ty ciągle się tak
obżerasz? – powiedziałam nie wytrzymując od denerwującego zachowania chłopaka.
On natomiast spojrzał na mnie dziwnie.
- Żartujesz?! Dzisiaj nie
jestem głodny za specjalnie – odpowiedział i wrócił do jedzenia makaronu. Ja
natomiast po zjedzeniu w ogóle się nie odzywałam. Po dziesięciu minutach, gdzie
wszyscy poza Odd’em skończyli poszłam pochodzic po parku znajdującym się
niedaleko szkoły. Po dwugodzinnym spacerze po parku zbliżałam się w kierunku
szkoły. Kiedy wchodziłam na górę do sypialni dziewczyn na końcu korytarza
zobaczyłam Odd’a. Pomachałam mu i chciałam wejść do pokoju, jednak był
zamknięty. Szukałam klucza w kieszeniach, lecz nie znalazłam. Wtem usłyszałam
dzwonienie kluczy. Odwróciłam i widziałam chłopaka obok mnie z kluczem do
pokoju. Podał mi go do ręki.
- O dzięki wielkie! –
powiedziałam i otworzyłam pokój. Kiedy chciałam wejść Odd złapał mnie mocno za nadgarstek.
- Coś się stało? – zapytałam,
jednak w ogóle nie odpowiedział. Zabrałam rękę i zorientowałam się, że wypadł
mi z kieszeni telefon. Rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam go na samym
jego końcu. – To dziwne. Nie byłam tam – pomyślałam i poszłam po telefon. Kiedy
go podniosłam Odd przygniótł mnie to ściany, przez co mocno uderzyłam głową.
- Zwariowałeś?! – krzyknęłam już
totalnie wkurzona zachowaniem kolegi. Nagle zauważyłam, że w lewej ręce trzyma
nóż. Chciałam zacząc piszczec, jednak nakazał mi milczenie. Modląc się w duchu,
aby przyszła jakaś pomoc, zastanawiałam się, co się stało. Wtem poczułam, że
ktoś mi wbija nóż głęboko w prawy nadgarstek. Krzyknęłam z bólu. Chłopak
odsunął się. Na szczęście usłyszałam głos Aelity.
- Magda, uciekaj! –
krzyknęłam, jednak nie miałam za bardzo jak. Nagle Odd zniknął. Zamiast niego
pojawił się kłąb dymu. Nie czułam teraz bólu w ręce. Myślałam, dlaczego Odd
zniknął. Kiedy podeszła do mnie Aelita zapytałam się z wielkim trudem.
- Czy… czy on… zamienił się w
kłąb dymu i zniknął?
- Dowiedziała się – mruknęła Aelita.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tsa... co prawda dwie minuty po północy ale co tam =D. Może jeszcze dzisiaj dodam jedną modernizację rozdziału i idę do spania. Do następnego wpisu! ;*
~Madzialena
Proszę o podanie waszego adresu e-mail. Możecie wysłać pusty mail na mój adres (lyokoangel9@gmail.com) lub podać adres w komentarzu do spisu/tu na blogu.
OdpowiedzUsuńLyoko Angel
lyokoners.forever@gmail.com :)
Usuń