- Dowiedziałam się? Nie
rozumiem, co masz na myśli – powiedziałam słysząc słowa różowowłosej.
- Eee… - zamilkła. – Lepiej
chodźmy do pielęgniarki. Nie mam pojęcia, jak
Ci wyjmie ten nóż z ręki.
Właśnie teraz poczułam, jak
mnie zabolała ręka. Poszłam z Aelitą trzy piętra niżej. Zapukałyśmy i drzwi
otworzyła nam kobieta z blond włosami ściętymi „na pazia”, białym fartuchu,
granatową spódnicę i fioletową bluzkę długim rękawie.
- Rety, kto ci wbił nóż w
rękę?! – krzyknęła przerażona pielęgniarka widząc moją rękę.
Kurczę. Jak mam teraz jej
odpowiedziec, żeby nie wkopac Odd’a? Szkoda by mi go było, jest całkiem fajny.
- Nie wiem. Nikogo nie
widziałam. Było za ciemno – odpowiedziałam niepewnym głosem. Pielęgniarka
spojrzała na mnie, jakby nie wierzyła mi w to, co mówię.
- Wchodźcie dziewczynki. Nie
wiem, czy da się uratowac rękę – powiedziała i wpuściła nas do środka.
Usiadłyśmy na krzesłach obok takie jakby miejsca zabiegowego. Kobieta włożyła
białe rękawice i przyjrzała się lepiej ręce. Kiwając głową dała mi do
zrozumienia, że jest kiepsko.
- Dobra. Jeśli nie lubisz
widoku krwi, lepiej nie patrz – powiedziała, a ja odwróciłam głowę. Wtem
poczułam, że wyciąga mi narzędzie. Chciałam z bólu zabrac rękę, jednak nie było
za bardzo możliwe. Pielęgniarka jako tako zatamowała krwawienie. Dalej nie
patrząc przeczuwałam, że czymś owija rękę. Po dziesięciu minutach delikatnie
odwróciłam głowę i zobaczyłam gips.
- No i gotowe. Dobrze, że nóż
nie przebił całkowicie ręki, wtedy to mogłabyś by ją nawet stracic. Uciekajcie
do spania. – powiedziała na sam koniec pielęgniarka, a następnie wyszłam z
Aelitą i poszłyśmy w kierunku naszego pokoju. Dlaczego on mi to zrobił? A mu
zaufałam! Koszmar. Kiedy już byłyśmy w pokoju nieoczekiwanie zapytałam Aelity:
- Co miałaś na myśli z tym,
że się dowiedziałam?
Dziewczynka nie
odpowiedziała.
- Jeśli chcesz się dowiedziec,
to jutro po lekcjach tam pójdziemy. Jednak musisz mi obiecac, że nikomu, ale
dosłownie nikomu nie powiesz. – odpowiedziała Aelita.
- Nie martw się. Do osób
gadatliwych nie należę – powiedziałam i po chwili zasnęłam.
Obudził mnie wrzask z korytarza. Z wielką niechęcia
wstałam, ubrałam się i zbudziłam różowowłosą, która jeszcze spała.
- Wiesz, że ja już nie śpię?
– zapytała ze śmiechem Aelita.
- No dzięki – odpowiedziałam,
także się śmiejąc. – Chodźmy na śniadanie, za dwadzieścia minut mamy lekcje.
- Spoko. – odpowiedziała
dziewczynka i zeszłyśmy na dół. Kiedy przyszłyśmy było bardzo mało osób. Tylko
przy pierwszym stole siedziała jakaś dziewczyna z dwoma chłopakami. Z wyglądu
mogłam stwierdzic, że dziewczyna należy to tzw. strojniś. Miała różówą bluzkę
na krótkim rękawie z odrobinę ciemniejszym nadrukiem w kształcie serca, bordowe
spodnie i spódnicę tego samego koloru. Na czarnych, rozpuszczonych włosach
widniała żółta opaska także z motywem serca. Dwóch chłopców siedziało
naprzeciwko niej. Jeden miał czarno-siwe włosy, okulary i całą twarz w
pryszczach. Nosił zielony sweter i szarawe spodnie typu ¾ oraz trampki tego
samego koloru. Drugi z chłopaków miał rude włosy średniej długości, niebieską
koszulkę na krótkim rękawie z białymi napisami, krótkie pomarańczowe spodenki i
czarno-białe trampki. Cała trójka spojrzała na mnie i moją towarzyszkę
zabójczym wzrokiem. Kiedy wzięłyśmy śniadanie i usiadłyśmy przy tym samym
stole, to wcześniej, zapytałam:
- Dlaczego tamta trójka
patrzyła na nas, jakbyśmy zabiły ich rodziców?
- Ta dziewczyna to Sissi.
Córka dyrektora. Tak naprawdę ma na imię Elizabeth, jednak nie znosi swojego
imienia i każe jej tak do niej mówic. Herb to ten w okularach, a ten drugi –
Nicolas. Praktycznie Sissi tylko z nimi spędza czas, bo nikt poza nimi się nią
aż tak nie interesuje. – odpowiedziała Aelita w miarę cichym głosem. Wtem
podeszła do nas właśnie Sissi z Herbem i Nicolasem. Dziewczyna zmierzyła Aelitę
zabójczym wzrokiem, po czym zaczęła mówic:
- Ładnie to tak kogoś
obgadywac, jeśli ktoś także to słyszy?! Posłuchaj mnie, różowa panno Einstein.
Nie próbuj mnie więcej obrażac i gadac bzdur! Mało z Jeremy’m, Yumi i Odd’em
narobiliście mi obciachu?! Przez was nawet mój Urliś nie chce się do mnie
odzywac!
W końcu nie wytrzymałam i
trzasnęłam lewą ręką w stół.
- Chwila, chwila! – mówiąc
wstałam i podeszłam do Sissi. – Co w ten sposób reprezentujesz? Tak masz
pretensje, że wszyscy tobie dokuczają, a jaka jesteś?!. To, że coś nie jest po
twojej myśli, to nie jest jeszcze powód, żeby od razu na kogoś naskakiwac! –
krzyknęłam, aż echo rozniosło się po całej stołówce.
- Jeszcze masz czelnośc mnie
tak obrażac?! Należę do elity tej szkoły, więc lepiej ze mną nie zadzieraj! –
warknęła Sissi, myśląc, że mnie zatka. No cóż, pomyliła się.
- Skoro jesteś „elitą” jak to
stwierdziłaś – powiedziałam ze szczególnym naciskiem na słowo „elitą” - to dlaczego tylko te dwie osoby – tu
wskazałam na Nickolasa i Herba – tylko z tobą wytrzymują?!
Sissi aż wytrzeszczyła oczy
ze zdziwienia, przez co w ogóle już się nie odezwała, ponieważ kłótnię przerwał
dzwonek. Zanim dziewczyna wyszła mówiąc groźnym tonem, powiedziała:
- Jak tylko się dowiem, jak
masz na imię i Cię kiedykolwiek spotkam, gorzko tego pożałujesz! – po tych
słowach wyszła ze skrzyżowanymi rękami. Kiedy wszyscy wyszli, Aelita podeszła
do mnie i powiedziała:
-
No no. Gratuluję. Jesteś pierwszą osobą, która przeciwstawiła się Sissi. Dobra,
ja lecę na lekcje. Trafisz do sali?
-
Raczej trafię. Teraz mam… fizykę! Tak – fizykę. – odpowiedziałam i pośpiesznym
tempem wyszłam ze stołówki. Pożegnałam się z Aelitą i poszłam w kierunku sal.
Po mniej więcej pięciu minutach doszłam do sali.
-
Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ale się zgubiłam – powiedziałam.
-
Nie szkodzi. Usiądź tam, obok Wiliama – odpowiedziała nauczycielka. Kiedy
wypatrzyłam mojego kolegi od razu poszłam do ławki i wyciągnęłam książki.
-
Hejka. – szepnął mi do ucha Wiliam.
-
No siema – odpowiedziałam. – Nie wiedziałam, że będziemy razem w klasie –
dodałam po chwili.
-
A ja owszem – odpowiedział szatyn i uśmiechnął się.
-
Naprawdę? – spytałam zdziwiona.
-
No tego już ci niestety nie powiem – odpowiedział z uśmiechem, a ja tylko
przewróciłam oczami.
Następne lekcje mijały bardzo
szybko. No… poza lekcją chemii, za którą już od pierwszej klasy gimnazjum nie
lubiłam. Kiedy skończyły się lekcje, zaczęłam szukac Aelity. Nie musiałam
jednak, ponieważ dziewczyna była już w pokoju.
- To
jak, dalej masz ochotę pójść tam, gdzie ci wczoraj mówiłam? – zapytała Aelita.
-
Pewnie! – odpowiedziałam pełna entuzjazmu.
-
Chodźmy – dodała różowowłosa i wyszłyśmy ze szkoły. Idąc to tajemniczego
miejsca chciałam pogadac z Aelitą o tym, co się stało z Odd’em. Jednak idąc,
zauważyłam chłopca przy drzewie słuchającego muzyki. Nerwy mi puściły i
podeszłam do niego. On natomiast ściągnął słuchawki i zapytał się:
- Hejka
Madziu. Coś się stało?
Dałam
mu swoją prawą rękę przed nos i powiedziałam:
- To
się stało. A wiesz, przez kogo?
- Eee…
nie? – odpowiedział zdziwiony pytaniem Odd.
- Nie
udawaj niewiniątka! Najpierw kogoś atakujesz, a następnie nie wiesz, co zrobiłeś?
– wrzasnęłam na niego.
- Kiedy
ja na serio nie mam pojęcia o czym ty mówisz. – po tych słowach od blondyna nie
wytrzymałam i lewą ręką, chociaż niefortunnie spoliczkowałam go.
- Jak
będziesz miał dziewczynę, to ją ostrzegę, żeby uważała na takiego psychopatę.
- Magda!
To na serio nie był Odd! To był Xana! – krzyknęła Aelita. Odwróciłam się i powiedziałam.
- Xana.
Spotkanie po latach…
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie, że dopiero teraz, ale pratycznie nie było mnie w domu cały dzień :/ Później dorzucę jeszcze jeden, bo nie mam nic szczególnego do roboty =)
~Madzialena
Uuuuu... Madziu, lecisz na żywioł xD Tak btw. to jeżeli już musisz to U L R I Ś, a nie Urliś :P Pzdr / Vanessa ♫
OdpowiedzUsuń