piątek, 2 stycznia 2015

Rozdział 7/Opowiadania Madzi

/Perspektywa Magdy/
Zupełnie nie wiedziałam, gdzie się znajduję. Jakby mózg mi totalnie wysiadł. Na nic nie miałam siły. Kiedy czułam, że Aelita się o mnie martwi wiedziałam, że muszę dać jej jakikolwiek znak że żyję. Jednak czy uda mi się? Kilka razy próbowałam otworzyć oczy chociaż na chwilę. Bezskutecznie. Jednak spróbowałam jeszcze raz. Skupiłam się mocno na otwarciu oczu. Jeszcze sekunda i uniosę powieki... kurczę! Nawet na tak prostą czynność nie miałam siły. Jedynie, co mogłam zrobić to tylko spać...
Podczas krótkiej drzemki przyśnił mi się koszmar. Szłam spokojnie po Kadic jakby gdyby nic. Nagle usłyszałam wybuch. Odwróciłam się i spojrzałam na (prawie) czarną postać. Miała czarne włosy upięte w kitkę, czarną bluzkę, czarne rurki oraz czarne glany. Skóra była idealnie biała. Gałkę oczną miała czarną, a źrenicę - białą, co mnie przez chwilę przestraszyło. Dziewczyna podeszła do mnie i uśmiechnęła się złowieszczo.
- Zupełnie inaczej wyglądałaś w wieku 13 lat - powiedziała delikatnie ochrypłym głosem.
- Słucham?! - spytałam zdziwiona. Dziewczyna ponownie się uśmiechnęła i dodała:
- Naprawdę nie pamiętasz czasów kiedy jeździłaś na konie? Właśnie wtedy się poznałyśmy. Nie kojarzysz osóbki z czarnymi oczami, która była wiecznie nieszczęśliwa?
Wtedy zaczęło mi świtać w głowie.
- Valerie? - spytałam, a następnie przyjrzałam się nieznajomej. - To dziwne. Póki mnie pamięć nie myli, to miałaś czarne źrenice i białe gałki oczne, a nie na odwrót.
Po tych słowach nieznajoma przytrzymała mnie do ściany i warnknęła:
- Nie twój interes. Wiesz o Lyoko?
Odpowiedziałam, kiwając głową, że tak.
- Ja nie jestem taka pewna... - powiedziała szatynka i chodziła obok mnie. - Oni wszyscy chcą Cię oszukać, nie zauważyłaś tego?
- Co? Nie rozumiem, co masz na myśli - odpowiedziałam, patrząc w oczy dziewczyny. Ona jedynie się zaśmiała i dodała:
- Oj Madziu Madziu. Jaka ty jesteś naiwna. Xana nie chce źle! Po prostu zadałaś się z nie tymi osobami, co trzeba. Ta cała ekipa chce zniszczyć Xanę...
- Tyle to i ja wiem - odpowiedziałam, przewracając oczami. Wtem Valerie ponownie przygniotła mnie do ściany i warknęła:
- Możesz mi nie przerywać?!?!?! - po tych słowach spojrzałam w jej białe oczy. Aż się przeraziłam. - Dziękuję. - dodała nieco łagodniejszym tonem i mówiła dalej. - Oni chcą zniszczyć Xanę, ale oczywiście im to nie wychodzi. Pomagając im szkodzisz nie tylko Xanie, ale też i sobie.
- W jaki sposób? - spytałam. Szatynka spojrzała na mnie i dalej mówiła.
- Szykujesz jakby swoje życie na gotową śmierć. Xana nie jest na tyle głupi, żeby nie wiedzieć, kto mu szkodzi. Ten, kto mu pomaga - chroni go. Ten, kto mu szkodzi - zabija z zimną krwią. - wytłumaczyła Valerie i podeszła do mnie, trzymając nóż w ręce. Cisnęła mi go w rękę i rzekła:
- Teraz wybór należy do ciebie. Albo życie, albo śmierć.
Kurczę, nie znoszę wybierać. I w jednej, i w drugiej propozycji jest jakiś haczyk. Życie, albo śmierć... taa, dużo mi to da. Spojrzałam na odbicie swoich oczu w nożu, który dała mi Valerie. Wtem zobaczyłam napisany taki cytat:
"Wake Up! Time To Die!"
 Dobra, z angielskiego to ja trochę "leżę" ale to zdanie doskonale zrozumiałam. Oznaczało ono "Zbudź się! Pora Umrzeć!". Nie rozumiem, po co ona mi ten nóż dała. Czy ona chce... nie, to niemożliwe! Nie taką Valerie poznałam! Ona nie chce, żebym się nim zabiła. To wszystko jest jakby prowadzone z innej beczki. Nie mam pojęcia jednak, że nie długo te niełączące się ze sobą wydarzenia ułożą się w logiczną całość...
Teraz pomyślałam, że muszę otworzyć oczy. Chociaż na chwilę. Ten cytat z noża dał mi wiele do myślenia. Nawet, jeśli by to oznaczało moją pewną śmierć. Zaczęłam je otwierać. Wszystko szło powoli. Cała moja siła schodziła na otworzenie oczu. Pokazania, że żyję, że walczę, że się nie poddaję...
Perspektywa Aelity
Zupełnie nie wiedziałam, co zrobić. Xana co prawda nie atakuje, ale podejrzewam, że to jego sprawka. Przecież Magda by tak po prostu nie miała ataku serca! A może... nie. Na pewno bym wiedziała. W końcu to moja siostra. Spojrzałam na nią. Oddychała bardzo powoli. W dodaktu nie sama, pomagały jej urządzenia. Naprawdę się martwiłam, co będzie dalej. Dawca się znajdzie? Mało prawdopodobne. Chyba, że będzie jakiś cud. Że się wybudzi i będzie wszystko dobrze, tak jak dawniej. Co ja mówię? Od przeszło roku nie jest fajnie. Te moje fantazje i myśli...
/Perspektywa Magdy/
W końcu mi się udało! Otworzyłam oczy i spojrzałam na świat przez chwilę. Właściwie to na sufit, ale zawsze coś. Wtem ponownie zobaczyłam przed oczami ten nóż ze snu z cytatem o śmierci. Przeraziłam się i zamknęłam oczy. Dopiero wtedy się zorientowałam, że zamknięcie oczu było błędem. I to bardzo dużym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz