/Vanessa ♫
niedziela, 28 grudnia 2014
Taki tam krótki post Van
Hejka, post nie bedzie długi, ponieważ nie wiem jak mój tymczasowy internet zniesie dodanie notki. Jak już Magda wspomniała, wyprowadziłam się. Do miejscowości z której na Wrocław patrzę z góry. Ale zasięg jest tragiczny. Jeżeli chodzi o telefon - dwie kreski w porywach. Internet - całkowity brak. Aktualnie działam na modemie z Playa. Net z takiego modemu jest świetny, chyba ze mieszkasz w takim zadupiu miejscu jak ja. Niestety :/ Dobrego neta będę miała po nowym roku (gdzieś tak 2 - 3 stycznia). To w zasadzie tylko taka notka informacyjna. Aha, i oficjalnie ogłaszam ze wena powróciła i zabieram się za kolejne rozdziały :) Buziaczki, trzymajcie się ciepło w te mroźne dni ;)
/Vanessa ♫
/Vanessa ♫
czwartek, 25 grudnia 2014
Wesołych Świąt ^^ + informacje
Hej misie. Z tej strony Madzia. Z racji tego, że są święta składamy z Vanessą życzonka. Więc tak:
- dużo zdrowia,
- szczęścia,
- pomyślności,
- spełnienia marzeń,
- fajnych prezentów (które już były XD)
- przyjaźni na całe życie,
- śniegu (u nas nie ma :/)
- weny dla blogerów i pisarzy
- wszystkiego, czego sobie zamarzycie,
- oraz znalezienia przejścia prowadzącego do fabryki =D
Wesołych Świąt! ^^ życzą ~Madzialena i /Vanessa
A teraz trochę informacji: bardzo was przepraszam, ale do końca roku rozdziały u mnie prawdopodobnie się nie pojawią :( Od przyszłego roku obiecuję poprawę i rozdziały będą w piątki, tak jak zawsze =) Vanessy przez jakiś czas nie będzie na blogu, ponieważ kilka dni temu się przeprowadziła i nie ma u niej internetu :( Rozmawiamy jedynie przez telefon. Eh... i co by jeszcze napisać. NIE OBIECUJĘ, ale postaram się do sylwestra dodać rozdział, ale nie wiem, czy się uda. Jeszcze raz życzę wam Wesołych Świąt! ^^
~Madzialena
- dużo zdrowia,
- szczęścia,
- pomyślności,
- spełnienia marzeń,
- fajnych prezentów (które już były XD)
- przyjaźni na całe życie,
- śniegu (u nas nie ma :/)
- weny dla blogerów i pisarzy
- wszystkiego, czego sobie zamarzycie,
- oraz znalezienia przejścia prowadzącego do fabryki =D
Wesołych Świąt! ^^ życzą ~Madzialena i /Vanessa
A teraz trochę informacji: bardzo was przepraszam, ale do końca roku rozdziały u mnie prawdopodobnie się nie pojawią :( Od przyszłego roku obiecuję poprawę i rozdziały będą w piątki, tak jak zawsze =) Vanessy przez jakiś czas nie będzie na blogu, ponieważ kilka dni temu się przeprowadziła i nie ma u niej internetu :( Rozmawiamy jedynie przez telefon. Eh... i co by jeszcze napisać. NIE OBIECUJĘ, ale postaram się do sylwestra dodać rozdział, ale nie wiem, czy się uda. Jeszcze raz życzę wam Wesołych Świąt! ^^
~Madzialena
sobota, 13 grudnia 2014
Bransoletka
Hej, na wstępie mówię że post będzie naprawdę krótki bo chodzi o jedną drobną rzecz. A mianowicie - kolor bransoletki lyoko. Co wolicie:
1.Zielono-żółto-fioletowo-niebiesko-biała bransoletka
Czy
2.Niebiesko-biało-czerwona bransoletka
Tu chodzi o nasz fandom xD Lyokoners też powinni mieć przydzieloną bransoletkę, a nie mają :( Jest nas za mało :( Ale to się zmieni jeżeli dokonacie wyboru ^^ Dostałam tylko te dwie propozycje. Dziękuję Natce Nataly i Martynice Grygierek <3 Czekam do sześciu komentarzy (pięć sektorów + Kora xD ).
Pozdrówka / Vanessa ♫
czwartek, 11 grudnia 2014
Akuku ^^
Hej, tu Van ^^ Jak zapewne zauważyliście, blog przeszedł maleńką, prawie niezauważalną zmianę xD Madzialena się co prawda na to nie zgodziła, ba, ona nawet o tym nie wie, ale... Mam nadzieję że się jej spodoba. Zapytacie zapewne, dlaczego po bokach bloga są Ulrich i Yumi, a nie Van i Madzia. Od razu powiem że nie wiem. Za to zauważyłam że jest naprawdę dużo postaci anime z niebieskimi włosami xD Ale żadna nie była odpowiednia jako Van :( A skoro nie ma Van to i Madzi nie będzie :) Także, jako jedyny paring z Lyoko (już zobrazowany), Ulumi ma zaszczyt wystąpić na stronie głównej bloga :P Zapewne Magda wprowadzi jakieś swoje poprawki. Chociaż tym razem jej chyba na to nie pozwole. Ostatnio zaczęły mnie denerwować te odwyrębnione -ż, -ć, -ę itp. itd. Musiałam to zmienić. A jak zmienić czcionki, to i zmienić całkowicie wygląd blogaska ^^ Jeszcze parę szczegółów i blog będzie całkowicie gotowy. Ale to już jutro :) Piszcie w komentarzach jak podoba się nowy blog :*
Buziaki ♥ ♥ ♥
/Van ♫
Buziaki ♥ ♥ ♥
/Van ♫
środa, 10 grudnia 2014
Gupi telefon :(
hey, z tej strony Vanessa i chcę was przeprosić, bo niestety recenzji "Kosogłosa" nie będzie. Pliki nie chca mi się przekonwertować (z MP4 na AVI) przez co WMM (Windows Movie Maker) nie chce go odczytać. Argh... Jestem mega wkurzona bo wszystko trzeba będzie nagrywać od nowa, a ja (jak to moja mama się ładnie wyraziła) skrzypię jak drzwi od stodoły -,- Ale faktycznie tak jest. Jeżeli szepczę to jest OK, ale jak tylko usiłuję coś mówić to mam wrażenie jakby ktoś stał obok mnie i styropianem zgrzytał. Masakra... Na pocieszenie (albo i nie) wrzucam cztery rozdziały z mojej nowej części bo już się ktoś pytał o kolejny rozdziałek xD Oto one:
Rozdział
pierwszy
Błąkając się w śnieżycy, czułam że coś we mnie
umarło. Coś co kiedyś miło mnie rozgrzewało od środka. Niestety teraz pozostała
tego znikoma ilość wystarczająca bym nie zamarzła na kość. A raczej… Moje
serce. Czarne włosy, mimo że upięte jak zwykle w warkocz, co chwila rozwiewały
się we wszystkie strony pozostawiając jedynie cieniutki sznureczek nawet nie
przypominający fryzury jaką nosiłam. Nie miałam siły jej nawet poprawić, gdyż
moje palce zostały prawie całkowicie zmrożone przez chłód sięgający nawet
pięćdziesięciu stopni na minusie. Nagle zaczęłam bać się całego świata.
Zrozumiałam że nawet ktoś tak wyjątkowy jak ja (nie ukrywajmy że całkiem
dziwaczny ze mnie przypadek ), nie da sobie rady w tak niesprawiedliwym
świecie. Ale faktycznie, mogłam nie mówić każdemu kto się nawinie o Lyoko. Ale
to mój dom, i to ja powinnam zadecydować kto ma o tym wiedzieć. Byłam
przywiązana do niego tak bardzo… Pomimo że znałam to miejsce bardzo krótko. To
było nie fair że musiałam cierpieć za to, że ktoś mi usiłował dyktować co mam
zrobić z moją własnością. Nie… Tak nie może być. Tylko co mam zrobić? Agresja
nie wchodzi w grę. Sprawy nie mogłam załatwić również jak cywilizowany człowiek
bo to i tak by nic nie dało. Już za późno. Paparazzi, jak zwykle dociekliwi,
odkryli wejście do wirtualnego świata i nie dają mu spokoju. Już nawet X.A.N.A
zauważył że dzieje się coś co może mu zagrozić i siedzi skulony w jednej z wież
jak tchórz, do którego nigdy nie wydawał się podobny. Rozmyślenia przerwał mi
kryształek lodu, który jak w bajce, zmienił moje postrzeganie świata. Ludzie są
samolubni i źli – pomyślałam.
-Zrobiłaś i dobrze i źle, moje dziecko – odezwał
się głos za mną. Nie byłam w stanie się odwrócić ,więc tylko nasłuchiwałam
dalej – Jednak kto z nas nie popełnia błędów? Ufa temu komu nie powinien? Tak
to już jest w tym perfidnym świecie…
-Ale co ja mam dalej robić? – zapytałam głosem, ale
nie moim – pewnym i mocnym, ale głosem małej niewinnej dziewczynki, która nie
ma żadnego pożytku z życia.
-Zabaw się czasem by to wszystko naprawić… Choć to
bardzo zła metoda, jest najskuteczniejsza i uda się na dziewięćdziesiąt
dziewięć procent… - przemogłam się i spojrzałam za siebie. Moim oczom ukazał
się lekko posiwiały mężczyzna z nosem i ustami bardzo podobnymi do nosa i ust
Aelity. Kojarząc fakty, przede mną nie stał już byle jaki facet, ale sam Franz
Hopper. W pewnym sensie przyjaciel, w pewnym wróg…
-Co pan ma na myśli mówiąc o zabawie czasem? Nie do
końca rozumiem… - spytałam upychając czarne kosmyki pod czapkę.
-Dowiesz się, obiecuję. Ale to dopiero z czasem –
uśmiechnął się lekko, stosując pewną grę słów po czym zniknął w świetle latarni.
Po dosłownie kilku sekundach zza drzewa wyłoniła się sylwetka chłopaka w moim
wieku. Dobrze znałam ten sposób poruszania się.
-Odd – ucieszyłam się na jego widok i od razu
podeszłam go przytulić pomimo bólu spowodowanego odmrożeniem chyba wszystkich
palców u stóp i rąk. Spojrzałam w jego oczy ,które ledwo było w ciemności
widać. Pocałowałam go lekko w usta. Zdziwił się nieco, ale nie przeczył –
Dziękuję, ze jesteś przy mnie mimo… Mimo tego wszystkiego. Kocham cię.
-Ja ciebie też, gwiazdko - Przytulił mnie jeszcze
mocniej. Złapał mnie za rękę i poszliśmy razem do jakiejś kawiarni. Gdy tylko
weszliśmy pomógł mi zdjąć kurtkę i podeszliśmy do najbliższego stolika dla
dwóch osób. Ja zamówiłam Cafe Latte, a Odd Podwójne Capuccino. W oczekiwaniu na
napoje zaczęliśmy rozmawiać o ostatnich wydarzeniach.
-To jak? Podjęliście decyzję co zrobić z
superkomputerem? – spytałam zaciekawiona.
-Na razie go wyłączyliśmy. Ale media ciągle węszą.
X.A.N.A nie sprzeciwiał się bo wiedział że coś mu może grozić. Siedzi z
podkulonym ogonem w cyfrowym morzu. Nie chce się ujawniać bo wie że to
niebezpieczne. Jesteś teraz na granicy wytrzymałości, on to widzi i nie chce ci
się narażać. Wie że jesteś od niego potężniejsza i możesz go pokonać. Niedługo
możesz wręcz wybuchnąć. Oczywiście nie dosłownie – Odd załapał mnie za rękę –
Boję się co się może niedługo stać. Głównie z powodu mediów. Boję się o ciebie.
Co jeżeli ktoś się wygada że jesteś nie z tego świata i no nie wiem… Zabiorą
cię na jakieś badania? Zamkną cię w klatce czy coś. Nawet nie chcę o tym
myśleć…
-Nikt o niczym się nie dowie. Nie zabiorą mnie, nie
dam się tak łatwo – odpowiedziałam gładząc chłopaka po policzku. Starałam się
uśmiechnąć tak żeby nie było widać że uśmiech jest sztuczny. Po chwili
milczenia, kelnerka przyniosła nasze zamówienie.
-Mała wielka gwiazda z Paryża? – zaczepiła mnie –
Szef się pyta czy może miałabyś ochotę zaśpiewać jakiś kawałek. Chociaż wątpię,
sądząc po minie – uśmiechnęła się.
-Nie, nie, bardzo chętnie. Śpiewanie poprawia mi
humor – odpowiedziałam wstając z miejsca. Dziewczyna wskazała mi pustą scenę z
mikrofonem na środku. Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać raczej starą piosenkę,
ale bardzo odpowiadającą klimatowi „Let it Snow”. Wszyscy po skończonym
występie bili mi brawo, a ja czułam się jak kiedyś. Szczęśliwa i… wolna.
Zeszłam ze sceny i usiadłam naprzeciwko Odda, który poprawił mi golf.
-Ślicznie zaśpiewałaś, jak zawsze zresztą –
skomplementował mnie. Odpłaciłam się mu buziakiem w policzek. Wypiliśmy kawę i
gdy mieliśmy zapłacić, mężczyzna z zaplecza zawołał:
-Nie trzeba, zasłużyliście sobie. Lećcie do domu
dzieciaki, nie bądźcie zbyt długo na dworze!
-Dobrze proszę pana, dziękujemy – zawołaliśmy
chórem. Wychodząc zaczęliśmy się śmiać.
Rozdział drugi
-Tak w ogóle to zapomniałem
się spytać o jedna dosyć ważną rzecz – spojrzałam na mojego chłopaka pytająco –
Widziałem że z kimś rozmawiałaś. Mógłbym wiedzieć kto to był i co chciał? –
opowiedziałam mu o zabawie czasem według Franza Hoppera i ogólnie o całej
rozmowie – Może chodźmy do fabryki to sprawdzić? Dzięki twojej zimie stulecia
szkoły pozamykane, wiesz o tym. Zresztą jest spory kawał po północy, wszyscy
pewnie już śpią. Nikt nie powinien nic podejrzewać.
-Poroniony pomysł, ale idę na
to. Chodźmy do domu po sprzęt – odpowiedziałam nie zwracając uwagi na obolałe
od mrozu ręce. Po kilku minutach byliśmy już przy drzwiach. Ponieważ Odd spał w
czasie przedłużonych ferii u mnie, rodziców nie zdziwił widok nas dwojga razem.
-Hej gołąbki – przywitała nas
mama – coś potrzebujecie? – usłyszałam głos moich nie biologicznych rodziców,
dobiegający z salonu – właściwie to tak, ale drudzy rodzice nie lubią jak się pałętam
po nocy, wiec lepiej żeby to zostało tajemnicą. Koniecznie potrzebujemy latarkę,
baterie, akumulator, zasilacz do superkomputera i kartę dostępu do fabryki –
Mama podała mi torbę z wieszaka.
-Tu wszystko jest. Wiedziałam
że po to przyjdziecie. W środku są także kanapki i kakao w termosach. I gruby
koc. Niestety znalazłam tylko jeden. A po tej aferze boję się używać mocy.
Możemy być na podsłuchu czy coś – powiedziała, a ja spojrzałam na nią lekko
poirytowana.
-A jak myślisz, po co
przyszłam do domu? Przecież mogłam sama to sobie zrobić… Chyba… W każdym razie
my już lecimy. Jakby kto pytał to śpimy. Pa! – Mama zamknęła drzwi, a ja i Odd
pobiegliśmy w stronę fabryki. O dziwo pałętała się tam jedna zakapturzona
postać. Zaczaiłam się i skoczyłam na tajemniczego osobnika z tych kilku metrów.
-Ała! – krzyknął znajomym
głosem. Nawet bardzo znajomym. Zdjęłam kaptur z głowy człowieka.
-No proszę, proszę, kogo my tu
mamy – powiedziałam złośliwie – Odd, kojarzysz tego człowieka? – pokręcił przecząco
głową - Przecież to Simon, ten z wymiany… Ten co mnie podrywał.
-Aha, ten – odparł z niechęcią
– co tu robisz gniocie? – zapytał ze złością. Spojrzał w zielone oczy chłopaka
domagając się prawdy.
-Dowiedziałem się o tym Lyoko
i przyszedłem się rozejrzeć. Ta śnieżyca dała mi świetną okazję, rodzice są
wciąż w Szkocji i myślą że jestem w Kadic – odpowiedział szybko. Wymieniliśmy
się spojrzeniami z Oddem.
-Gdzie nocujesz? – spytałam
podejrzliwie.
-Niedaleko jest opuszczony
dom. Bodajże nazywa się Pustelnia. A teraz mogłabyś łaskawie zdjąć kolano z
moich żeber? Dusisz mnie – Po krótkim zastanowieniu zeszłam z niego i pomogłam
mu wstać – Dzięki – otrzepał się z kurzu i śniegu – A wy co tu robicie jeżeli
mógłbym wiedzieć?
-Można mu zaufać? – Odd
spojrzał na mnie. Kiwnęłam lekko głową – Też jesteśmy tu przez Lyoko. Ale my,
wiemy o wiele, wiele więcej. Wiemy o Lyoko od kilku lat, znamy jego działanie i
tajemnice. Jednak teraz przeszukujemy fabrykę w celu odnalezienia pewnego
tajemniczego urządzenia. Coś czego nie odkryliśmy do tej pory.
-Czyli mam rozumieć że
utrzymywaliście to wszystko w tajemnicy? Że teraz jest zagrożona przez jakiegoś
dupka który to wypaplał? – oboje potwierdziliśmy – Kto w ogóle jest w to
zamieszany?
-Ja, Odd, Jeremy, Aelita,
Ulrich i Yumi. Jeszcze można doliczyć Nataly, Elizabeth i Williama – Simon
wybałuszył oczy. Po mojej odpowiedzi nie odzywaliśmy się do siebie przez
chwilę, Odd tylko trzymał mnie dyskretnie za rękę.
-Aż… Aż tyle osób?
Niesamowite… A i jeszcze jedno… Elizabeth w sensie że twoja siostra – wskazał na
mnie - czy w sensie że Sissi? – zaśmiałam się przez chwilę – No co? Normalne
pytanie.
-Nie z tego się śmieję. Po
prostu nie wiedziałam ze Sissi ma na imię Elizabeth. Chyba nie lubi swojego
imienia, skoro każe do siebie mówić Sissi… - jeszcze przez chwilę się do siebie
uśmiechałam, po czym zrobiłam poważną minę – Wchodzisz w to wszystko? Nie mamy
już nic do stracenia, możemy tylko zyskać.
-Czy wchodzę? Pewnie – Odd nie
był z tego zbytnio zadowolony, ale spojrzałam na niego moimi „słodkimi
oczkami”. W rezultacie odetchnął tylko, ze zrezygnowaniem. Po jeszcze krótkim
wyjaśnieniu co i jak mamy zrobić, rozdzieliliśmy się. Ja poszłam z Oddem, a
Simon sam. Miał sprawdzić wszystkie pomieszczenia na parterze, a ja i mój
chłopak wszystko co jest pod ziemią.
Wchodząc do Sali w której stał super komputer, szukałam wszystkiego co
nie pasowało do otoczenia. Jednak wszystko było idealnie dopasowane.
-Oj Hopper… Co żeś wymyślił? –
mruknęłam ni to ze złością z to ze smutkiem. Obstukałam każdy milimetr podłogi.
Powoli zbliżał się świt.
-Van, Odd! – usłyszeliśmy
krzyk z góry.
-Znalazłeś coś? – odkrzyknął
mu Odd. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, dlatego szybko poszliśmy na górę sprawdzić
co się stało – Simon! Gdzie jesteś?
-Tutaj – zobaczyliśmy go przy
windzie – musicie to zobaczyć – Zaprowadził nas do maszynowni, która nie była
raczej niczym niezwykłym. Kilka gigantycznych pieców, mnóstwo liczników i rury
ciągnące się po całym suficie.
-No dobra i co mieliśmy tu
zobaczyć? – zapytałam zdenerwowana że chłopak przerwał mi w poszukiwaniach,
szczególnie że nie znalazł nic nadzwyczajnego. Jakże się myliłam…
-Nie, nie. Popatrzcie –
zastukał w jedną ścianę. Wydobyło się z niej tylko głuche dudnienie. Puknął
palcem w drugą, ale nie wydała takiego samego odgłosu jak poprzednia. Za nią
było pusto…
- Odd, zamkniesz drzwi i
zgasisz światło? – wykonał moje polecenia. Trafiłam kulą energii w kruchą
ścianę…
Rozdział trzeci
Ściana rozwaliła się na
niewielkie kawałeczki. Ja upewniwszy się że nigdzie nie ma kamer, rozpaliłam
płomyk na mojej dłoni by oświetlić drogę. Simon spojrzał najpierw na mnie,
później na Odda, który stał jakby nic dziwnego się właśnie nie stało. Miał już
uciekać, jednak złapałam go za kaptur i silnym pociągnięciem powaliłam na ziemię.
-Jeśli wygadasz, spotka cię to
samo co tą ścianę. Jeżeli zapytasz, zapomnisz o wszystkim co żeś widział. Jeśli
będziesz się zachowywał normalnie, jakby w ogóle cię to nie obchodziło, nadal
będziesz w drużynie. To jak?
-A możesz jeszcze raz pokazać
tego płomyczka? – jego strach w głosie mnie rozbawił. Nigdy nie chciałabym go
ani zabić, ani sprawić żeby stracił pamięć. Ale jak widać zadziałało. Pomogłam
mu wstać i rzuciłam kulą światła w dziurę. Był to zwyczajny korytarz, bez lamp,
instalacji i innych urządzonek.
-Vanile, wiesz że twoja mama
spakowała nam latarkę? – prawdę mówiąc to o tym zapomniałam. Zanim jednak
odpowiedziałam, rzucił mi ją. Włączyłam ją i poszłam jako pierwsza w korytarz.
-Hopper nie był głupi. Musiał
zastawić tu jakieś pułapki. Podejdźcie do mnie. Pole siłowe powinno załatwić
sprawę.
-Pole siłowe? – zapytał Simon.
Już nieco mnie żenował tymi swoimi pytaniami.
-Tak na miłość boską, pole
siłowe! – wydarłam się na niego i otoczyłam nas barierą ochronną. Miała
błękitną poświatę, więc była zauważalna. Wędrowaliśmy chyba około godziny, idąc
cały czas prosto.
-Może zrobimy postój Van? –
zapytał Odd. Kiwnęłam głową. Usiedliśmy na ziemi, wyjęliśmy prowiant, koce i
wszystko co mieliśmy ze sobą.
-Cholera, tylko jeden koc… A
ja nie mam nic niepotrzebnego co mogłabym zamienić – myślałam przez chwilę i
spojrzałam na moją bransoletkę – nie ta struktura molekularna, nie będzie się
dało…
-Mi nie jest potrzebny koc –
odezwał się Simon. Rozpiął kurtkę i wyjął z wewnętrznych kieszeni dwa spore
kawałki folii termoizolacyjnej, po czym złączył je w śpiwór.
-No dobra – odpowiedział mój
chłopak – Kakao? – spytał podając Simonowi termos z ciepłym napojem. On wziął
go bez słowa. Ja jakoś nie miałam ochoty na kakao, więc zamieniłam mój napój na
cappuccino.
-Policzmy… Mamy po dwa termosy
z kakao, sześć kanapek i trzy batony na głowę. Starczy nam to do jutra jeżeli
będziemy oszczędni – wyliczyłam – Chociaż… Nie no, najwyżej dorobię –
uśmiechnęłam się do Odda i zaczęłam się bawić najróżniejszymi sprężynami,
śrubami i nakrętkami, które zawsze nosiłam w kieszeni, w razie, jakbym musiała
mieć na szybko jakieś narzędzie (ostatnio moce mi ześwirowały i mogę odtworzyć
np. śrubokręt, tylko z tego, z czego ma być zbudowany). W rezultacie, wyszedł
mi miniaturowy obwód elektryczny.
-Może chodźmy spać, rano
zajmiemy się poszukiwaniami – zapytał Szkot, a ja i Odd zgodnie przytaknęliśmy.
Gdy tylko zasnął, zaczęliśmy rozmawiać:
-Jakoś mu nie do końca ufam… -
powiedział Odd wyraźnie zniesmaczony myślą, że będzie musiał ciągać za sobą jakiegoś
chłopaka, który próbuje mu odbić mnie i na dodatek, który chce wszystko
wiedzieć. Spojrzał na mnie z troską, a ja wtuliłam się w niego i przykryłam nas
kocem. Usnęliśmy. Około godziny trzeciej obudziły mnie czyjeś kroki, zapewne
jakieś pięć minut drogi od nas.
-Wstawajcie! – zaczęłam
wydzierać się na chłopaków w myślach, Simon już powoli otwierał oczy, ale Odd
nadal spał. Wiedziałam co mogłoby go obudzić. Pocałowałam go w usta. Niemalże
od razu wstał – Chłopaki, zbieramy się, słyszycie? Tylko nic nie mówcie.
Myślcie…
-To co robimy? – zapytał Simon
– Jak spróbujemy uciekać, usłyszą nas – Faktycznie, to była prawda.
-Zbierzcie szybko rzeczy, po
cichu i przylgnijcie do ściany najbardziej jak możecie, ja załatwię resztę. Idę
na zwiady.
-Dlaczego ty? – Odd się nieco
zdenerwował – Idę z tobą.
-Zbierajcie rzeczy, chodzę
najciszej z was. Dam sobie radę, najwyżej załapię kilka siniaków. Do zobaczenia
– poszłam w swoją stronę słysząc co jakiś czas pobrzękiwanie termosów i szelest
folii. Szłam przez trzydzieści sekund. Nagle usłyszałam znajome głosy.
-Boję się, to może być pułapka
– odezwała się jakaś dziewczyna.
-Nie bój się. Kochana, ze mną
nic ci się nie stanie. Trochę się martwię o Van. Ciekawe jak znosi to całe
Lyoko. Sądząc po pogodzie to nie za dobrze… - Ulrich? I Yumi! To musieli być
oni!
-Całkiem nieźle znoszę, a wy
czego szukacie zakochani? Hę? – odezwałam się włączając latarkę i kierując
strumień światła na twarz przyjaciół – Rande Vu się zachciało?
-Van? Ale jak? Co ty tu
robisz? – zapytała moja kuzynka.
-A nocuję – po chwili namysłu
krzyknęłam za siebie – Odd, Simon! Ulrich i Yumi przyszli! – odwróciłam się w
stronę pary – Przyszliśmy z Oddem trochę powęszyć, ale napatoczył się pan Simon
no i jest jak jest… szukamy czegoś, czego nie znaleźliśmy tutaj wcześniej. A wy
co tutaj robicie?
-Jesteśmy na randce, ale
zobaczyliśmy rozwalona ścianę, za nią jakiś korytarz no i wiesz… Już idziemy
jakąś godzinę – po dosłownie chwili pojawili się Odd i Simon. Oboje ziewali co
chwilę, jedynie Vanessa zdawała się być przytomna, chociaż w rzeczywistości
marzyła żeby znów zasnąć.
-Wiecie co, trochę jesteśmy
padnięci i to wszyscy, może wróćmy do domów, a jutro zajmijmy się
poszukiwaniami tego… No czegoś – Wszyscy wrócili do siebie (poza Ulrichem,
który nocował u Yumi oraz Simonem, który udał się do Pustelni). Szybko się
przebraliśmy w piżamy i położyliśmy się do łóżek. Nawet rodzice dali nam
spokój…
Rozdział czwarty
Tej nocy śnił mi się koszmar,
gorszy od jakiegokolwiek innego jaki miałam.
Biegłam przed siebie,
uciekając przed potworem. Nie miałam pojęcia czym on jest, bądź kim, ale czułam
że nie da się z nim porozmawiać, ani uprosić o litość. Doganiał mnie, a przede
mną zapadła się podłoga. Na dnie zapadliny płynęła wrząca lawa. Znalazłam się
na skraju dwóch przepaści. Ja wybierałam w którą wpadnę. Postanowiłam spróbować
oswoić potwora, nawet jeżeli przypłaciłabym za to życiem. W sumie… I tak
musiałabym zginąć. Podchodziłam do niego ostrożnie, cały czas patrząc mu w
oczy. Starałam się mu wzrokiem powiedzieć że nic mu nie zrobię. Po chwili
podszedł, a ja położyłam rękę na jego pysku. Uśmiechnęłam się do siebie i
odwróciłam się w stronę przepaści. Poczułam czyjeś uderzenie na plecach i
spadłam do lawy. Zdążyłam tylko ujrzeć kto taki mnie zepchnął. Zbrodniarzem
okazał się być potwór, którego oswoiłam. Przynajmniej ta mi się wydawało…
Ciemność i mocne uderzenie w
klatkę piersiową i twarz. Spadłam na ziemię. Wokół mnie leżeli martwi ci,
których kocham. Rodzice, przyjaciele i… Odd – Widząc to wszystko miałam łzy w
oczach. Nie mogłam wypowiedzieć nawet jednego słowa. Patrzyłam na tych
wszystkich, którzy mnie opuścili. Nie dawałam rady się ruszyć z miejsca.
Płakałam. Krzyczałam. Gromadziła się we mnie zła energia. Poczułam straszliwe
gorąco w sercu i spojrzałam w jego kierunku. Znajdowała się tam świetlista kula
energii. Wiedziałam ze straciłam to dla czego warto żyć. Co to za życie?
Mogłabym w tym momencie rozwalić Francję na maleńkie kawałeczki. Już miałam to
zrobić, gdy usłyszałam wołanie Odda.
-Nie rób tego! – krzyczał,
spojrzałam w jego stronę. Mówił, chociaż był martwy. Nie… Odd żyje. To tylko
koszmar. Muszę się z niego jakoś wybudzić, tylko jak? Trzeba ten koszmar jakoś
skończyć. Nagle wpadłam na genialny pomysł, wiedząc co spowodowało ten zły sen.
-Nie tym razem X.A.N.A –
powiedziałam po czym kulę wystrzeliłam prosto w niebo, zamieniając narzędzie
śmierci w fajerwerki. Na niebie pojawił się wielki napis „GAME OVER”, po czym
znów poczułam jak spadam. Obudziłam się w moim łóżku. Nade mną stał Odd z
grobową wręcz miną. Podniosłam się szybko i uwiesiłam się mu na szyję.
-Nigdy więcej mnie tak nie
strasz, rozumiesz? Nigdy… - wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam.
-Ten koszmar był straszny, ty
i rodzice tam…
-Wiem, widziałem. Chyba
powstało między nami jakieś łącze. Widziałem twój sen i wiem jaki był straszny.
Jesteśmy ze sobą jakoś telepatycznie związani. Powiedziałem ci coś w myślach i
po chwili usłyszałem to w twojej głowie. Nigdy więcej nie próbuj rozwalić
całego kraju, okej? – kiwnęłam głową. Usiedliśmy na łóżku. Oparłam głowę o
ramię Odda i starałam się zasnąć, jednak nie potrafiłam. Oboje przez resztę
nocy nie spaliśmy.
Nad ranem, około godziny
siódmej ktoś zastukał do drzwi. Spojrzałam na Odda, któremu udało się jednak
usnąć i który jeszcze spał, w dodatku obok mnie. Wstałam z łóżka starając się
go nie obudzić i kocim krokiem pobiegłam do drzwi. Stał tam dyrektor Kadic,
czyli pan Delmass.
-Witaj Vanesso, są może twoi
rodzice? – zapytał patrząc na moją piżamę, która i tak na nią nie wyglądała.
-Tak, są. Proszę wejść –
rozchyliłam szerzej drzwi i zaprosiłam dyrektora gestem do środka. Zawołałam
też przy okazji rodziców. Usiedliśmy w salonie.
-Oh. Witam panie Delmass. Co
pana do nas sprowadza? – dyrektor spojrzał na moją mamę znad okularów. Ona zaś
tylko kiwnęła głową i spojrzała na mnie – Van, może poszłabyś z Oddem na mały
spacer. Wiem że jest śnieżyca, ale to chyba lepsze rozwiązanie niż siedzenie w
domu. Tylko nie idźcie wiecie gdzie.
-Odd jeszcze śpi. Zresztą… Nie
możemy zostać? Nie mam nastroju do wychodzenia gdziekolwiek. Najchętniej to bym
zamknęła się w pokoju – odpowiedziałam szybko, mając nadzieję że uda mi się
usłyszeć o czym rozmawiają moi rodzice i pan dyrektor. Mama zastanawiała się
przez chwilę.
-No dobra, zostańcie –
odpowiedziała wreszcie ze zniechęceniem – Jednakże… Jeżeli masz zamiar
podsłuchiwać, lepiej zostań – Jean Pierre spojrzał na mnie ze zdziwieniem –
Jest wtajemniczona. Odd też.
-No dobrze. Chodzi o wideo
dzienniki Hoppera. Znaleźliśmy kolejne, które wskazują na to że zbudował on cos
na kształt maszyny czasu. Może to być zwykły przedmiot, albo gigantyczne
urządzenie. Nie mamy pojęcia co to. Jeżeli mógłbym prosić, to jeżeli wiecie coś
na ten temat, dajcie znać – Delmass był podenerwowany.
-Ostatnio pan Hopper zaczepił
mnie na ulicy – odezwałam się cicho i nieśmiało – Mówił coś o jakiejś zabawie
czasem. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale myślę że to ma związek z tą
sytuacją. Mogę pójść poszukać tego urządzenia – wszyscy spojrzeli na mnie,
jakby przeglądając na wylot mój plan zmienienia całej mojej historii.
-Jeżeli chcesz… - powiedzieli
nieufnie rodzice – z tym że to jest prawdopodobnie w okolicach zamkniętego
lunaparku. Ten w którym miałaś wizję – tata spojrzał na mnie brązowymi oczami,
a wzrok mamy tkwił mniej więcej w pobliżu wyłączonego telewizora.
-Superkomputer… Kolejny? Ile
ich jest we Francji? – ze zdenerwowaniem wstałam z fotela.
-Podejrzewamy że kilkaset.
Przy tym ponad sto należy do Hoppera. Niewielką ich część kupił. W każdym jest coś innego, coś coraz
bardziej niebezpiecznego. Możliwe że X.A.N.A to dopiero nędzny początek.
poniedziałek, 8 grudnia 2014
AWW YEAH :D
Hejka, dawno mnie nie było ;) Powody:
1. Szkoła
2. Awaria w mojej sieci xD nie miałam przez dwa tygodnie neta :/
3. Przeprowadzka (za 2 tygodnie, ale się już pakować trzeba)
Dodatkowo się rozchorowałam... Cudownie. Jednakże, przy okazji mojej nieobecności, dowiedziałam się od Madzialenki że jesteśmy Vice w głosowaniu na najlepszego bloga ^^ Dziękujemy wszystkim, którzy na nas głosowali. Szczerze to nie spodziewałyśmy się nawet przedostatniego miejsca, a tu proszę, jaka niespodzianka :3 Więc jeszcze raz baaaardzo dziękujemy. Tak jeszcze btw. do notki. Byłyśmy z Magdą na "Kosogłosie" 22.11.2014r. Czyli stosunkowo niedawno. Nagrałyśmy dla was recenzję, którą mój telefon gdzieś schował. Na całe szczęście znalazłam ją i przy najbliższej notce, sformatuję go i wrzucę (jeżeli będzie się dało bo mam nieco nowszy telefon i nwm jak to dziadostwo obsługiwać, jeszcze się nie nauczyłam xD). W kilku zdaniach o filmie:
-Bardzo poruszający i głęboki film
-Chwilami bardzo śmieszny
-Wzruszający
-Niesamowicie realistyczny
-I co najważniejsze... ZGODNY Z KSIĄŻKĄ
Naprawdę, jest to jeden z niewielu filmów, którego reżyserzy nie spartaczyli. Tak jak np. Percy' ego Jacksona. Film porażka, ale książka cud, marzenie :3 Oczywiście do "Kosogłosa" dodali kilka swoich scen, ale były tak idealnie dobrane, że nie można było odczuć tego że coś jest nie teges. Np. Scena z piosenką "Wisielcze Drzewo (The Hanging Tree)" ◄ (Jeżeli chcesz posłuchać, kliknij link). Tak, wiem że to jest blog o "Kodzie Lyoko", ale gdzieś muszę się poekscytować tak wspaniałym filmem ^^ Mam nadzieję ze wymyślą coś równie dobrego o "Kod Lyoko" i niesamowicie to zekranizują :) A tymczasem kończę moją długaśną wypowiedź i życzę wszystkim miłych ostatnich dwóch tygodni szkoły :) /Vanessa♫
P.S. Piszcie co dostaliście na mikołajki ;)
2.P.S. Bogowie... Ślepa jestem i nie zauważyłam 6039 wejść xD Dziękuję serdecznie również w imieniu Magdy ^^
1. Szkoła
2. Awaria w mojej sieci xD nie miałam przez dwa tygodnie neta :/
3. Przeprowadzka (za 2 tygodnie, ale się już pakować trzeba)
Dodatkowo się rozchorowałam... Cudownie. Jednakże, przy okazji mojej nieobecności, dowiedziałam się od Madzialenki że jesteśmy Vice w głosowaniu na najlepszego bloga ^^ Dziękujemy wszystkim, którzy na nas głosowali. Szczerze to nie spodziewałyśmy się nawet przedostatniego miejsca, a tu proszę, jaka niespodzianka :3 Więc jeszcze raz baaaardzo dziękujemy. Tak jeszcze btw. do notki. Byłyśmy z Magdą na "Kosogłosie" 22.11.2014r. Czyli stosunkowo niedawno. Nagrałyśmy dla was recenzję, którą mój telefon gdzieś schował. Na całe szczęście znalazłam ją i przy najbliższej notce, sformatuję go i wrzucę (jeżeli będzie się dało bo mam nieco nowszy telefon i nwm jak to dziadostwo obsługiwać, jeszcze się nie nauczyłam xD). W kilku zdaniach o filmie:
-Bardzo poruszający i głęboki film
-Chwilami bardzo śmieszny
-Wzruszający
-Niesamowicie realistyczny
-I co najważniejsze... ZGODNY Z KSIĄŻKĄ
Naprawdę, jest to jeden z niewielu filmów, którego reżyserzy nie spartaczyli. Tak jak np. Percy' ego Jacksona. Film porażka, ale książka cud, marzenie :3 Oczywiście do "Kosogłosa" dodali kilka swoich scen, ale były tak idealnie dobrane, że nie można było odczuć tego że coś jest nie teges. Np. Scena z piosenką "Wisielcze Drzewo (The Hanging Tree)" ◄ (Jeżeli chcesz posłuchać, kliknij link). Tak, wiem że to jest blog o "Kodzie Lyoko", ale gdzieś muszę się poekscytować tak wspaniałym filmem ^^ Mam nadzieję ze wymyślą coś równie dobrego o "Kod Lyoko" i niesamowicie to zekranizują :) A tymczasem kończę moją długaśną wypowiedź i życzę wszystkim miłych ostatnich dwóch tygodni szkoły :) /Vanessa♫
P.S. Piszcie co dostaliście na mikołajki ;)
2.P.S. Bogowie... Ślepa jestem i nie zauważyłam 6039 wejść xD Dziękuję serdecznie również w imieniu Magdy ^^
wtorek, 2 grudnia 2014
Rozdział 6/Opowiadania Madzi
- Na serio? - spytałam oniemiała odpowiedzią.
- Mhm - mruknęła Aelita. - Pamiętasz zimę?
- To zależy jaką - odpowiedziałam ze smutkiem na twarzy.
- Nie rozumiem - powiedziała różowo włosa.
- Eh... nieważne. To z resztą za długa historia. - mruknęłam. Wtem Aelita podeszła do mnie i powiedziała:
- Wysłucham. Co się dzieje?
- No dobrze. Skoro chcesz wiedzieć. - odpowiedziałam i zaczęłam opowieść.
HISTORIA MAGDY:
- Wszystko zaczęło się w wieku 7 lat. Wtedy trafiłam do sierocińca. Byłam zupełne inną osobą, jak teraz. Uśmiechałam się, mimo wielkiego nieszczęścia, które na mnie spadło w ciągu kilku dni. Moja mama zmarła w szpitalu, a tata nie podjął się opieki. Przeważnie byłam do życia nastawiona optymistycznie, chociaż nie zawsze wychodziło. W wieku 12 lat zostałam adoptowana przez Pauline, która nie miała szansy na dzieci, które bardzo lubiła. Byłam szczęśliwa u niej! Nie wiedziałam, że ktoś, kto ma serce i zrozumienie jeszcze istnieje! Jednak pół roku później Pauline bardziej dbała o moje bezpieczeństwo. Nie marudziłam, w końcu każdy rodzic lub opiekun pilnuje, aby ich dzieci były bezpieczne. Jednak tego dnia, który sprawił, że całkowicie się zmieniłam, był koszmarny. Umówiłam się z koleżankami na podwórko. Wyszłam pierwsza i usiadłam na ławce, aby poczekać.
Wtem ktoś przytrzymał mnie za gardło, przez co nie mogłam się ruszyć. Nagle ktoś mnie dotknął paralizatorem używanego w policji i straciłam przytomność. Czułam, że ktoś mnie gdzieś zabiera, tylko nie wiedziałam gdzie. Obudziłam się jakby na strychu. W zasięgu mojego wzroku leżał nieprzytomny chłopiec. Jedyne, co pamiętam, co miał czarne włosy w delikatnym nieładzie. Wyglądał, jakby nie żył, jednak słyszałam, że oddychał. Powoli próbowałam wstać, jednak miałam z tym bardzo duży problem. Ciągle miałam uczucie, jakby był we mnie prąd z co najmniej trzech żarówek. Chwilę później chłopiec także próbował wstać, jednak jemu też się nie udało. Wtem do pseudo strychu wparowała trójka mężczyzn. Podnieśli nas i zabrali na dach. Tam zobaczyłam Pauline. Chciałam podbiec się przytulić, jednak któryś z tych osób, które nas zabrały cały czas mnie trzymała. Patrzyłam, jak Pauline walczyła z osobą, która była prawdopodobnie szefem tego gangu. Nagle Pauline... spadła z dziesiątego piętra i rozległy się strzały. Wszystkie osoby należące do tego gangu zginęły na miejscu, a mnie i tego chłopca policjanci zabrali do szpitala. Dwa dni ponownie wróciłam do sierocińca i od tamtego czasu prawie się nie uśmiechałam. Schowałam naszyjnik w kształcie nuty, który dostałam od Pauline na pamiątkę. W wieku 15 lat po raz kolejny zostałam adoptowana i tam zostałam, dopóki "rodzice" nie zapisali mnie do Kadic...
- Rozumiesz, dlaczego nie chciałam opowiadać tej historii? - spytałam Aelity.
- Rozumiem. Nawet ja tak nie miałam. Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli nie będę opowiadała? - powiedziała.
- Spoko. Jak coś to ja idę na krótki spacer. - odpowiedziałam i ubrałam brązową bluzę i czarne buty na koturnie, a następnie ruszyłam w kierunku parku. Nie zauważyłam, że było już ciemno. Kiedy wracałam, nagle zrobiło mi się wyjątkowo ciepło. Dotknęłam swoich policzków - gorące, jak po saunie. Jedynie, co pamiętam, to upadek z uderzeniem prosto w głowę. Zanim straciłam przytomność poczułam, że zrobiło mi się bardzo zimno i czułam, że zamarzam...
/Perspektywa Wiliama/
Jak zawsze o tej godzinie wyszedłem na dwór odrobinę odpocząć po szkole. Jakby nauczyciele uparli się, aby zrobić jeden sprawdzian i trzy kartkówki. Nieważne. Idąc po parku zobaczyłem czyjąś kurtkę. Podszedłem bliżej i ujrzałem nieprzytomną Magdę! Przerażony sprawdziłem, czy oddycha. Powiedzmy, że jakoś oddychała. Od razu zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechało po pięciu minutach i od razu stwierdzili, że koniecznie muszą zabrać na OIOM.
- Mogę jechać z wami? - spytałem lekarza.
- Lepiej przyjedź jutro, najpierw musimy sprawdzić przyczynę ataku serca. Nie wiem, czy przeżyje. - odpowiedział lekarz i wszedł do karetki, która sekundę później odjechała. Powoli wróciłem do szkoły.
Następnego dnia od razu pojechałem do szpitala. Po drodze spotkałem Aelitę.
- Wiliam widziałeś Magdę? Całą noc jej nie było i nie mogę się do niej dodzwonić.
- Jest w szpitalu. Chcesz ze mną pojechać? Właśnie tam do niej jadę - odpowiedziałem.
- No jasne! Ludzie, co jej się stało... - pomyślała na głos Aelita, a następnie pojechaliśmy.
Kiedy już doszliśmy na OIOM, gdzie nas nie wpuszczono znalazłem lekarza.
- I co z nią będzie? - spytałem.
- Mówicie o Magdalenie? - spytał lekarz.
- Tak. Wiadomo, co jej się stało? - odpowiedziała przerażona Aelita.
- Już wiemy. Magda miała atak serca. Będzie mogła mieć operację, jeśli znajdzie się dawca. Jest jednak ryzyko, nie przeżyje operacji. Jeśli dawca się nie znajdzie, to prawdo podobnie umrze, narazie musimy czekać...
Spojrzałem na nią zza szyby. Podłączona do wszystkich kabli wyglądała jak malutka dziewczynka. Nie wierzę, że nie może nie będę miał szansy powiedzieć jej, co do niej czuję...
**************************************************************************
Tadaaaam =D. Wybaczcie, że rozdziałów bardzo dawno nie było, ale szkoła zdrowo daje w kość i praktycznie z Vanessą siedzimy tylko nad książkami i nie ma czasu na inne rzeczy =(. Rozdziały będę dawała tak często, jak się da, a druga część ruszy miesiąc po zakończeniu pierwsze =)
~Madzialena
- Mhm - mruknęła Aelita. - Pamiętasz zimę?
- To zależy jaką - odpowiedziałam ze smutkiem na twarzy.
- Nie rozumiem - powiedziała różowo włosa.
- Eh... nieważne. To z resztą za długa historia. - mruknęłam. Wtem Aelita podeszła do mnie i powiedziała:
- Wysłucham. Co się dzieje?
- No dobrze. Skoro chcesz wiedzieć. - odpowiedziałam i zaczęłam opowieść.
HISTORIA MAGDY:
- Wszystko zaczęło się w wieku 7 lat. Wtedy trafiłam do sierocińca. Byłam zupełne inną osobą, jak teraz. Uśmiechałam się, mimo wielkiego nieszczęścia, które na mnie spadło w ciągu kilku dni. Moja mama zmarła w szpitalu, a tata nie podjął się opieki. Przeważnie byłam do życia nastawiona optymistycznie, chociaż nie zawsze wychodziło. W wieku 12 lat zostałam adoptowana przez Pauline, która nie miała szansy na dzieci, które bardzo lubiła. Byłam szczęśliwa u niej! Nie wiedziałam, że ktoś, kto ma serce i zrozumienie jeszcze istnieje! Jednak pół roku później Pauline bardziej dbała o moje bezpieczeństwo. Nie marudziłam, w końcu każdy rodzic lub opiekun pilnuje, aby ich dzieci były bezpieczne. Jednak tego dnia, który sprawił, że całkowicie się zmieniłam, był koszmarny. Umówiłam się z koleżankami na podwórko. Wyszłam pierwsza i usiadłam na ławce, aby poczekać.
Wtem ktoś przytrzymał mnie za gardło, przez co nie mogłam się ruszyć. Nagle ktoś mnie dotknął paralizatorem używanego w policji i straciłam przytomność. Czułam, że ktoś mnie gdzieś zabiera, tylko nie wiedziałam gdzie. Obudziłam się jakby na strychu. W zasięgu mojego wzroku leżał nieprzytomny chłopiec. Jedyne, co pamiętam, co miał czarne włosy w delikatnym nieładzie. Wyglądał, jakby nie żył, jednak słyszałam, że oddychał. Powoli próbowałam wstać, jednak miałam z tym bardzo duży problem. Ciągle miałam uczucie, jakby był we mnie prąd z co najmniej trzech żarówek. Chwilę później chłopiec także próbował wstać, jednak jemu też się nie udało. Wtem do pseudo strychu wparowała trójka mężczyzn. Podnieśli nas i zabrali na dach. Tam zobaczyłam Pauline. Chciałam podbiec się przytulić, jednak któryś z tych osób, które nas zabrały cały czas mnie trzymała. Patrzyłam, jak Pauline walczyła z osobą, która była prawdopodobnie szefem tego gangu. Nagle Pauline... spadła z dziesiątego piętra i rozległy się strzały. Wszystkie osoby należące do tego gangu zginęły na miejscu, a mnie i tego chłopca policjanci zabrali do szpitala. Dwa dni ponownie wróciłam do sierocińca i od tamtego czasu prawie się nie uśmiechałam. Schowałam naszyjnik w kształcie nuty, który dostałam od Pauline na pamiątkę. W wieku 15 lat po raz kolejny zostałam adoptowana i tam zostałam, dopóki "rodzice" nie zapisali mnie do Kadic...
- Rozumiesz, dlaczego nie chciałam opowiadać tej historii? - spytałam Aelity.
- Rozumiem. Nawet ja tak nie miałam. Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli nie będę opowiadała? - powiedziała.
- Spoko. Jak coś to ja idę na krótki spacer. - odpowiedziałam i ubrałam brązową bluzę i czarne buty na koturnie, a następnie ruszyłam w kierunku parku. Nie zauważyłam, że było już ciemno. Kiedy wracałam, nagle zrobiło mi się wyjątkowo ciepło. Dotknęłam swoich policzków - gorące, jak po saunie. Jedynie, co pamiętam, to upadek z uderzeniem prosto w głowę. Zanim straciłam przytomność poczułam, że zrobiło mi się bardzo zimno i czułam, że zamarzam...
/Perspektywa Wiliama/
Jak zawsze o tej godzinie wyszedłem na dwór odrobinę odpocząć po szkole. Jakby nauczyciele uparli się, aby zrobić jeden sprawdzian i trzy kartkówki. Nieważne. Idąc po parku zobaczyłem czyjąś kurtkę. Podszedłem bliżej i ujrzałem nieprzytomną Magdę! Przerażony sprawdziłem, czy oddycha. Powiedzmy, że jakoś oddychała. Od razu zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechało po pięciu minutach i od razu stwierdzili, że koniecznie muszą zabrać na OIOM.
- Mogę jechać z wami? - spytałem lekarza.
- Lepiej przyjedź jutro, najpierw musimy sprawdzić przyczynę ataku serca. Nie wiem, czy przeżyje. - odpowiedział lekarz i wszedł do karetki, która sekundę później odjechała. Powoli wróciłem do szkoły.
Następnego dnia od razu pojechałem do szpitala. Po drodze spotkałem Aelitę.
- Wiliam widziałeś Magdę? Całą noc jej nie było i nie mogę się do niej dodzwonić.
- Jest w szpitalu. Chcesz ze mną pojechać? Właśnie tam do niej jadę - odpowiedziałem.
- No jasne! Ludzie, co jej się stało... - pomyślała na głos Aelita, a następnie pojechaliśmy.
Kiedy już doszliśmy na OIOM, gdzie nas nie wpuszczono znalazłem lekarza.
- I co z nią będzie? - spytałem.
- Mówicie o Magdalenie? - spytał lekarz.
- Tak. Wiadomo, co jej się stało? - odpowiedziała przerażona Aelita.
- Już wiemy. Magda miała atak serca. Będzie mogła mieć operację, jeśli znajdzie się dawca. Jest jednak ryzyko, nie przeżyje operacji. Jeśli dawca się nie znajdzie, to prawdo podobnie umrze, narazie musimy czekać...
Spojrzałem na nią zza szyby. Podłączona do wszystkich kabli wyglądała jak malutka dziewczynka. Nie wierzę, że nie może nie będę miał szansy powiedzieć jej, co do niej czuję...
**************************************************************************
Tadaaaam =D. Wybaczcie, że rozdziałów bardzo dawno nie było, ale szkoła zdrowo daje w kość i praktycznie z Vanessą siedzimy tylko nad książkami i nie ma czasu na inne rzeczy =(. Rozdziały będę dawała tak często, jak się da, a druga część ruszy miesiąc po zakończeniu pierwsze =)
~Madzialena
Subskrybuj:
Posty (Atom)