środa, 10 grudnia 2014

Gupi telefon :(

hey, z tej strony Vanessa i chcę was przeprosić, bo niestety recenzji "Kosogłosa" nie będzie. Pliki nie chca mi się przekonwertować (z MP4 na AVI) przez co WMM (Windows Movie Maker) nie chce go odczytać. Argh... Jestem mega wkurzona bo wszystko trzeba będzie nagrywać od nowa, a ja (jak to moja mama się ładnie wyraziła) skrzypię jak drzwi od stodoły -,- Ale faktycznie tak jest. Jeżeli szepczę to jest OK, ale jak tylko usiłuję coś mówić to mam wrażenie jakby ktoś stał obok mnie i styropianem zgrzytał. Masakra... Na pocieszenie (albo i nie) wrzucam cztery rozdziały z mojej nowej części bo już się ktoś pytał o kolejny rozdziałek xD Oto one:

Rozdział pierwszy
Błąkając się w śnieżycy, czułam że coś we mnie umarło. Coś co kiedyś miło mnie rozgrzewało od środka. Niestety teraz pozostała tego znikoma ilość wystarczająca bym nie zamarzła na kość. A raczej… Moje serce. Czarne włosy, mimo że upięte jak zwykle w warkocz, co chwila rozwiewały się we wszystkie strony pozostawiając jedynie cieniutki sznureczek nawet nie przypominający fryzury jaką nosiłam. Nie miałam siły jej nawet poprawić, gdyż moje palce zostały prawie całkowicie zmrożone przez chłód sięgający nawet pięćdziesięciu stopni na minusie. Nagle zaczęłam bać się całego świata. Zrozumiałam że nawet ktoś tak wyjątkowy jak ja (nie ukrywajmy że całkiem dziwaczny ze mnie przypadek ), nie da sobie rady w tak niesprawiedliwym świecie. Ale faktycznie, mogłam nie mówić każdemu kto się nawinie o Lyoko. Ale to mój dom, i to ja powinnam zadecydować kto ma o tym wiedzieć. Byłam przywiązana do niego tak bardzo… Pomimo że znałam to miejsce bardzo krótko. To było nie fair że musiałam cierpieć za to, że ktoś mi usiłował dyktować co mam zrobić z moją własnością. Nie… Tak nie może być. Tylko co mam zrobić? Agresja nie wchodzi w grę. Sprawy nie mogłam załatwić również jak cywilizowany człowiek bo to i tak by nic nie dało. Już za późno. Paparazzi, jak zwykle dociekliwi, odkryli wejście do wirtualnego świata i nie dają mu spokoju. Już nawet X.A.N.A zauważył że dzieje się coś co może mu zagrozić i siedzi skulony w jednej z wież jak tchórz, do którego nigdy nie wydawał się podobny. Rozmyślenia przerwał mi kryształek lodu, który jak w bajce, zmienił moje postrzeganie świata. Ludzie są samolubni i źli – pomyślałam.
-Zrobiłaś i dobrze i źle, moje dziecko – odezwał się głos za mną. Nie byłam w stanie się odwrócić ,więc tylko nasłuchiwałam dalej – Jednak kto z nas nie popełnia błędów? Ufa temu komu nie powinien? Tak to już jest w tym perfidnym świecie…
-Ale co ja mam dalej robić? – zapytałam głosem, ale nie moim – pewnym i mocnym, ale głosem małej niewinnej dziewczynki, która nie ma żadnego pożytku z życia.
-Zabaw się czasem by to wszystko naprawić… Choć to bardzo zła metoda, jest najskuteczniejsza i uda się na dziewięćdziesiąt dziewięć procent… - przemogłam się i spojrzałam za siebie. Moim oczom ukazał się lekko posiwiały mężczyzna z nosem i ustami bardzo podobnymi do nosa i ust Aelity. Kojarząc fakty, przede mną nie stał już byle jaki facet, ale sam Franz Hopper. W pewnym sensie przyjaciel, w pewnym wróg…
-Co pan ma na myśli mówiąc o zabawie czasem? Nie do końca rozumiem… - spytałam upychając czarne kosmyki pod czapkę.
-Dowiesz się, obiecuję. Ale to dopiero z czasem – uśmiechnął się lekko, stosując pewną grę słów po czym zniknął w świetle latarni. Po dosłownie kilku sekundach zza drzewa wyłoniła się sylwetka chłopaka w moim wieku. Dobrze znałam ten sposób poruszania się.
-Odd – ucieszyłam się na jego widok i od razu podeszłam go przytulić pomimo bólu spowodowanego odmrożeniem chyba wszystkich palców u stóp i rąk. Spojrzałam w jego oczy ,które ledwo było w ciemności widać. Pocałowałam go lekko w usta. Zdziwił się nieco, ale nie przeczył – Dziękuję, ze jesteś przy mnie mimo… Mimo tego wszystkiego. Kocham cię.
-Ja ciebie też, gwiazdko - Przytulił mnie jeszcze mocniej. Złapał mnie za rękę i poszliśmy razem do jakiejś kawiarni. Gdy tylko weszliśmy pomógł mi zdjąć kurtkę i podeszliśmy do najbliższego stolika dla dwóch osób. Ja zamówiłam Cafe Latte, a Odd Podwójne Capuccino. W oczekiwaniu na napoje zaczęliśmy rozmawiać o ostatnich wydarzeniach.
-To jak? Podjęliście decyzję co zrobić z superkomputerem? – spytałam zaciekawiona.
-Na razie go wyłączyliśmy. Ale media ciągle węszą. X.A.N.A nie sprzeciwiał się bo wiedział że coś mu może grozić. Siedzi z podkulonym ogonem w cyfrowym morzu. Nie chce się ujawniać bo wie że to niebezpieczne. Jesteś teraz na granicy wytrzymałości, on to widzi i nie chce ci się narażać. Wie że jesteś od niego potężniejsza i możesz go pokonać. Niedługo możesz wręcz wybuchnąć. Oczywiście nie dosłownie – Odd załapał mnie za rękę – Boję się co się może niedługo stać. Głównie z powodu mediów. Boję się o ciebie. Co jeżeli ktoś się wygada że jesteś nie z tego świata i no nie wiem… Zabiorą cię na jakieś badania? Zamkną cię w klatce czy coś. Nawet nie chcę o tym myśleć…
-Nikt o niczym się nie dowie. Nie zabiorą mnie, nie dam się tak łatwo – odpowiedziałam gładząc chłopaka po policzku. Starałam się uśmiechnąć tak żeby nie było widać że uśmiech jest sztuczny. Po chwili milczenia, kelnerka przyniosła nasze zamówienie.
-Mała wielka gwiazda z Paryża? – zaczepiła mnie – Szef się pyta czy może miałabyś ochotę zaśpiewać jakiś kawałek. Chociaż wątpię, sądząc po minie – uśmiechnęła się.
-Nie, nie, bardzo chętnie. Śpiewanie poprawia mi humor – odpowiedziałam wstając z miejsca. Dziewczyna wskazała mi pustą scenę z mikrofonem na środku. Wzięłam gitarę i zaczęłam śpiewać raczej starą piosenkę, ale bardzo odpowiadającą klimatowi „Let it Snow”. Wszyscy po skończonym występie bili mi brawo, a ja czułam się jak kiedyś. Szczęśliwa i… wolna. Zeszłam ze sceny i usiadłam naprzeciwko Odda, który poprawił mi golf.
-Ślicznie zaśpiewałaś, jak zawsze zresztą – skomplementował mnie. Odpłaciłam się mu buziakiem w policzek. Wypiliśmy kawę i gdy mieliśmy zapłacić, mężczyzna z zaplecza zawołał:
-Nie trzeba, zasłużyliście sobie. Lećcie do domu dzieciaki, nie bądźcie zbyt długo na dworze!
-Dobrze proszę pana, dziękujemy – zawołaliśmy chórem. Wychodząc zaczęliśmy się śmiać.

Rozdział drugi
-Tak w ogóle to zapomniałem się spytać o jedna dosyć ważną rzecz – spojrzałam na mojego chłopaka pytająco – Widziałem że z kimś rozmawiałaś. Mógłbym wiedzieć kto to był i co chciał? – opowiedziałam mu o zabawie czasem według Franza Hoppera i ogólnie o całej rozmowie – Może chodźmy do fabryki to sprawdzić? Dzięki twojej zimie stulecia szkoły pozamykane, wiesz o tym. Zresztą jest spory kawał po północy, wszyscy pewnie już śpią. Nikt nie powinien nic podejrzewać.
-Poroniony pomysł, ale idę na to. Chodźmy do domu po sprzęt – odpowiedziałam nie zwracając uwagi na obolałe od mrozu ręce. Po kilku minutach byliśmy już przy drzwiach. Ponieważ Odd spał w czasie przedłużonych ferii u mnie, rodziców nie zdziwił widok nas dwojga razem.
-Hej gołąbki – przywitała nas mama – coś potrzebujecie? – usłyszałam głos moich nie biologicznych rodziców, dobiegający z salonu – właściwie to tak, ale drudzy rodzice nie lubią jak się pałętam po nocy, wiec lepiej żeby to zostało tajemnicą. Koniecznie potrzebujemy latarkę, baterie, akumulator, zasilacz do superkomputera i kartę dostępu do fabryki – Mama podała mi torbę z wieszaka.
-Tu wszystko jest. Wiedziałam że po to przyjdziecie. W środku są także kanapki i kakao w termosach. I gruby koc. Niestety znalazłam tylko jeden. A po tej aferze boję się używać mocy. Możemy być na podsłuchu czy coś – powiedziała, a ja spojrzałam na nią lekko poirytowana.
-A jak myślisz, po co przyszłam do domu? Przecież mogłam sama to sobie zrobić… Chyba… W każdym razie my już lecimy. Jakby kto pytał to śpimy. Pa! – Mama zamknęła drzwi, a ja i Odd pobiegliśmy w stronę fabryki. O dziwo pałętała się tam jedna zakapturzona postać. Zaczaiłam się i skoczyłam na tajemniczego osobnika z tych kilku metrów.
-Ała! – krzyknął znajomym głosem. Nawet bardzo znajomym. Zdjęłam kaptur z głowy człowieka.
-No proszę, proszę, kogo my tu mamy – powiedziałam złośliwie – Odd, kojarzysz tego człowieka? – pokręcił przecząco głową - Przecież to Simon, ten z wymiany… Ten co mnie podrywał.
-Aha, ten – odparł z niechęcią – co tu robisz gniocie? – zapytał ze złością. Spojrzał w zielone oczy chłopaka domagając się prawdy.
-Dowiedziałem się o tym Lyoko i przyszedłem się rozejrzeć. Ta śnieżyca dała mi świetną okazję, rodzice są wciąż w Szkocji i myślą że jestem w Kadic – odpowiedział szybko. Wymieniliśmy się spojrzeniami z Oddem.
-Gdzie nocujesz? – spytałam podejrzliwie.
-Niedaleko jest opuszczony dom. Bodajże nazywa się Pustelnia. A teraz mogłabyś łaskawie zdjąć kolano z moich żeber? Dusisz mnie – Po krótkim zastanowieniu zeszłam z niego i pomogłam mu wstać – Dzięki – otrzepał się z kurzu i śniegu – A wy co tu robicie jeżeli mógłbym wiedzieć?
-Można mu zaufać? – Odd spojrzał na mnie. Kiwnęłam lekko głową – Też jesteśmy tu przez Lyoko. Ale my, wiemy o wiele, wiele więcej. Wiemy o Lyoko od kilku lat, znamy jego działanie i tajemnice. Jednak teraz przeszukujemy fabrykę w celu odnalezienia pewnego tajemniczego urządzenia. Coś czego nie odkryliśmy do tej pory.
-Czyli mam rozumieć że utrzymywaliście to wszystko w tajemnicy? Że teraz jest zagrożona przez jakiegoś dupka który to wypaplał? – oboje potwierdziliśmy – Kto w ogóle jest w to zamieszany?
-Ja, Odd, Jeremy, Aelita, Ulrich i Yumi. Jeszcze można doliczyć Nataly, Elizabeth i Williama – Simon wybałuszył oczy. Po mojej odpowiedzi nie odzywaliśmy się do siebie przez chwilę, Odd tylko trzymał mnie dyskretnie za rękę.
-Aż… Aż tyle osób? Niesamowite… A i jeszcze jedno… Elizabeth w sensie że twoja siostra – wskazał na mnie - czy w sensie że Sissi? – zaśmiałam się przez chwilę – No co? Normalne pytanie.
-Nie z tego się śmieję. Po prostu nie wiedziałam ze Sissi ma na imię Elizabeth. Chyba nie lubi swojego imienia, skoro każe do siebie mówić Sissi… - jeszcze przez chwilę się do siebie uśmiechałam, po czym zrobiłam poważną minę – Wchodzisz w to wszystko? Nie mamy już nic do stracenia, możemy tylko zyskać.
-Czy wchodzę? Pewnie – Odd nie był z tego zbytnio zadowolony, ale spojrzałam na niego moimi „słodkimi oczkami”. W rezultacie odetchnął tylko, ze zrezygnowaniem. Po jeszcze krótkim wyjaśnieniu co i jak mamy zrobić, rozdzieliliśmy się. Ja poszłam z Oddem, a Simon sam. Miał sprawdzić wszystkie pomieszczenia na parterze, a ja i mój chłopak wszystko co jest pod ziemią.  Wchodząc do Sali w której stał super komputer, szukałam wszystkiego co nie pasowało do otoczenia. Jednak wszystko było idealnie dopasowane.
-Oj Hopper… Co żeś wymyślił? – mruknęłam ni to ze złością z to ze smutkiem. Obstukałam każdy milimetr podłogi. Powoli zbliżał się świt.
-Van, Odd! – usłyszeliśmy krzyk z góry.
-Znalazłeś coś? – odkrzyknął mu Odd. Nie usłyszeliśmy odpowiedzi, dlatego szybko poszliśmy na górę sprawdzić co się stało – Simon! Gdzie jesteś?
-Tutaj – zobaczyliśmy go przy windzie – musicie to zobaczyć – Zaprowadził nas do maszynowni, która nie była raczej niczym niezwykłym. Kilka gigantycznych pieców, mnóstwo liczników i rury ciągnące się po całym suficie.
-No dobra i co mieliśmy tu zobaczyć? – zapytałam zdenerwowana że chłopak przerwał mi w poszukiwaniach, szczególnie że nie znalazł nic nadzwyczajnego. Jakże się myliłam…
-Nie, nie. Popatrzcie – zastukał w jedną ścianę. Wydobyło się z niej tylko głuche dudnienie. Puknął palcem w drugą, ale nie wydała takiego samego odgłosu jak poprzednia. Za nią było pusto…
- Odd, zamkniesz drzwi i zgasisz światło? – wykonał moje polecenia. Trafiłam kulą energii w kruchą ścianę…

Rozdział trzeci
Ściana rozwaliła się na niewielkie kawałeczki. Ja upewniwszy się że nigdzie nie ma kamer, rozpaliłam płomyk na mojej dłoni by oświetlić drogę. Simon spojrzał najpierw na mnie, później na Odda, który stał jakby nic dziwnego się właśnie nie stało. Miał już uciekać, jednak złapałam go za kaptur i silnym pociągnięciem powaliłam na ziemię.
-Jeśli wygadasz, spotka cię to samo co tą ścianę. Jeżeli zapytasz, zapomnisz o wszystkim co żeś widział. Jeśli będziesz się zachowywał normalnie, jakby w ogóle cię to nie obchodziło, nadal będziesz w drużynie. To jak?
-A możesz jeszcze raz pokazać tego płomyczka? – jego strach w głosie mnie rozbawił. Nigdy nie chciałabym go ani zabić, ani sprawić żeby stracił pamięć. Ale jak widać zadziałało. Pomogłam mu wstać i rzuciłam kulą światła w dziurę. Był to zwyczajny korytarz, bez lamp, instalacji i innych urządzonek.
-Vanile, wiesz że twoja mama spakowała nam latarkę? – prawdę mówiąc to o tym zapomniałam. Zanim jednak odpowiedziałam, rzucił mi ją. Włączyłam ją i poszłam jako pierwsza w korytarz.
-Hopper nie był głupi. Musiał zastawić tu jakieś pułapki. Podejdźcie do mnie. Pole siłowe powinno załatwić sprawę.
-Pole siłowe? – zapytał Simon. Już nieco mnie żenował tymi swoimi pytaniami.
-Tak na miłość boską, pole siłowe! – wydarłam się na niego i otoczyłam nas barierą ochronną. Miała błękitną poświatę, więc była zauważalna. Wędrowaliśmy chyba około godziny, idąc cały czas prosto.
-Może zrobimy postój Van? – zapytał Odd. Kiwnęłam głową. Usiedliśmy na ziemi, wyjęliśmy prowiant, koce i wszystko co mieliśmy ze sobą.
-Cholera, tylko jeden koc… A ja nie mam nic niepotrzebnego co mogłabym zamienić – myślałam przez chwilę i spojrzałam na moją bransoletkę – nie ta struktura molekularna, nie będzie się dało…
-Mi nie jest potrzebny koc – odezwał się Simon. Rozpiął kurtkę i wyjął z wewnętrznych kieszeni dwa spore kawałki folii termoizolacyjnej, po czym złączył je w śpiwór.
-No dobra – odpowiedział mój chłopak – Kakao? – spytał podając Simonowi termos z ciepłym napojem. On wziął go bez słowa. Ja jakoś nie miałam ochoty na kakao, więc zamieniłam mój napój na cappuccino.
-Policzmy… Mamy po dwa termosy z kakao, sześć kanapek i trzy batony na głowę. Starczy nam to do jutra jeżeli będziemy oszczędni – wyliczyłam – Chociaż… Nie no, najwyżej dorobię – uśmiechnęłam się do Odda i zaczęłam się bawić najróżniejszymi sprężynami, śrubami i nakrętkami, które zawsze nosiłam w kieszeni, w razie, jakbym musiała mieć na szybko jakieś narzędzie (ostatnio moce mi ześwirowały i mogę odtworzyć np. śrubokręt, tylko z tego, z czego ma być zbudowany). W rezultacie, wyszedł mi miniaturowy obwód elektryczny.
-Może chodźmy spać, rano zajmiemy się poszukiwaniami – zapytał Szkot, a ja i Odd zgodnie przytaknęliśmy. Gdy tylko zasnął, zaczęliśmy rozmawiać:
-Jakoś mu nie do końca ufam… - powiedział Odd wyraźnie zniesmaczony myślą, że będzie musiał ciągać za sobą jakiegoś chłopaka, który próbuje mu odbić mnie i na dodatek, który chce wszystko wiedzieć. Spojrzał na mnie z troską, a ja wtuliłam się w niego i przykryłam nas kocem. Usnęliśmy. Około godziny trzeciej obudziły mnie czyjeś kroki, zapewne jakieś pięć minut drogi od nas.
-Wstawajcie! – zaczęłam wydzierać się na chłopaków w myślach, Simon już powoli otwierał oczy, ale Odd nadal spał. Wiedziałam co mogłoby go obudzić. Pocałowałam go w usta. Niemalże od razu wstał – Chłopaki, zbieramy się, słyszycie? Tylko nic nie mówcie. Myślcie…
-To co robimy? – zapytał Simon – Jak spróbujemy uciekać, usłyszą nas – Faktycznie, to była prawda.
-Zbierzcie szybko rzeczy, po cichu i przylgnijcie do ściany najbardziej jak możecie, ja załatwię resztę. Idę na zwiady.
-Dlaczego ty? – Odd się nieco zdenerwował – Idę z tobą.
-Zbierajcie rzeczy, chodzę najciszej z was. Dam sobie radę, najwyżej załapię kilka siniaków. Do zobaczenia – poszłam w swoją stronę słysząc co jakiś czas pobrzękiwanie termosów i szelest folii. Szłam przez trzydzieści sekund. Nagle usłyszałam znajome głosy.
-Boję się, to może być pułapka – odezwała się jakaś dziewczyna.
-Nie bój się. Kochana, ze mną nic ci się nie stanie. Trochę się martwię o Van. Ciekawe jak znosi to całe Lyoko. Sądząc po pogodzie to nie za dobrze… - Ulrich? I Yumi! To musieli być oni!
-Całkiem nieźle znoszę, a wy czego szukacie zakochani? Hę? – odezwałam się włączając latarkę i kierując strumień światła na twarz przyjaciół – Rande Vu się zachciało?
-Van? Ale jak? Co ty tu robisz? – zapytała moja kuzynka.
-A nocuję – po chwili namysłu krzyknęłam za siebie – Odd, Simon! Ulrich i Yumi przyszli! – odwróciłam się w stronę pary – Przyszliśmy z Oddem trochę powęszyć, ale napatoczył się pan Simon no i jest jak jest… szukamy czegoś, czego nie znaleźliśmy tutaj wcześniej. A wy co tutaj robicie?
-Jesteśmy na randce, ale zobaczyliśmy rozwalona ścianę, za nią jakiś korytarz no i wiesz… Już idziemy jakąś godzinę – po dosłownie chwili pojawili się Odd i Simon. Oboje ziewali co chwilę, jedynie Vanessa zdawała się być przytomna, chociaż w rzeczywistości marzyła żeby znów zasnąć.
-Wiecie co, trochę jesteśmy padnięci i to wszyscy, może wróćmy do domów, a jutro zajmijmy się poszukiwaniami tego… No czegoś – Wszyscy wrócili do siebie (poza Ulrichem, który nocował u Yumi oraz Simonem, który udał się do Pustelni). Szybko się przebraliśmy w piżamy i położyliśmy się do łóżek. Nawet rodzice dali nam spokój…

Rozdział czwarty
Tej nocy śnił mi się koszmar, gorszy od jakiegokolwiek innego jaki miałam.
Biegłam przed siebie, uciekając przed potworem. Nie miałam pojęcia czym on jest, bądź kim, ale czułam że nie da się z nim porozmawiać, ani uprosić o litość. Doganiał mnie, a przede mną zapadła się podłoga. Na dnie zapadliny płynęła wrząca lawa. Znalazłam się na skraju dwóch przepaści. Ja wybierałam w którą wpadnę. Postanowiłam spróbować oswoić potwora, nawet jeżeli przypłaciłabym za to życiem. W sumie… I tak musiałabym zginąć. Podchodziłam do niego ostrożnie, cały czas patrząc mu w oczy. Starałam się mu wzrokiem powiedzieć że nic mu nie zrobię. Po chwili podszedł, a ja położyłam rękę na jego pysku. Uśmiechnęłam się do siebie i odwróciłam się w stronę przepaści. Poczułam czyjeś uderzenie na plecach i spadłam do lawy. Zdążyłam tylko ujrzeć kto taki mnie zepchnął. Zbrodniarzem okazał się być potwór, którego oswoiłam. Przynajmniej ta mi się wydawało…
Ciemność i mocne uderzenie w klatkę piersiową i twarz. Spadłam na ziemię. Wokół mnie leżeli martwi ci, których kocham. Rodzice, przyjaciele i… Odd – Widząc to wszystko miałam łzy w oczach. Nie mogłam wypowiedzieć nawet jednego słowa. Patrzyłam na tych wszystkich, którzy mnie opuścili. Nie dawałam rady się ruszyć z miejsca. Płakałam. Krzyczałam. Gromadziła się we mnie zła energia. Poczułam straszliwe gorąco w sercu i spojrzałam w jego kierunku. Znajdowała się tam świetlista kula energii. Wiedziałam ze straciłam to dla czego warto żyć. Co to za życie? Mogłabym w tym momencie rozwalić Francję na maleńkie kawałeczki. Już miałam to zrobić, gdy usłyszałam wołanie Odda.
-Nie rób tego! – krzyczał, spojrzałam w jego stronę. Mówił, chociaż był martwy. Nie… Odd żyje. To tylko koszmar. Muszę się z niego jakoś wybudzić, tylko jak? Trzeba ten koszmar jakoś skończyć. Nagle wpadłam na genialny pomysł, wiedząc co spowodowało ten zły sen.
-Nie tym razem X.A.N.A – powiedziałam po czym kulę wystrzeliłam prosto w niebo, zamieniając narzędzie śmierci w fajerwerki. Na niebie pojawił się wielki napis „GAME OVER”, po czym znów poczułam jak spadam. Obudziłam się w moim łóżku. Nade mną stał Odd z grobową wręcz miną. Podniosłam się szybko i uwiesiłam się mu na szyję.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz, rozumiesz? Nigdy… - wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam.
-Ten koszmar był straszny, ty i rodzice tam…
-Wiem, widziałem. Chyba powstało między nami jakieś łącze. Widziałem twój sen i wiem jaki był straszny. Jesteśmy ze sobą jakoś telepatycznie związani. Powiedziałem ci coś w myślach i po chwili usłyszałem to w twojej głowie. Nigdy więcej nie próbuj rozwalić całego kraju, okej? – kiwnęłam głową. Usiedliśmy na łóżku. Oparłam głowę o ramię Odda i starałam się zasnąć, jednak nie potrafiłam. Oboje przez resztę nocy nie spaliśmy.
Nad ranem, około godziny siódmej ktoś zastukał do drzwi. Spojrzałam na Odda, któremu udało się jednak usnąć i który jeszcze spał, w dodatku obok mnie. Wstałam z łóżka starając się go nie obudzić i kocim krokiem pobiegłam do drzwi. Stał tam dyrektor Kadic, czyli pan Delmass.
-Witaj Vanesso, są może twoi rodzice? – zapytał patrząc na moją piżamę, która i tak na nią nie wyglądała.
-Tak, są. Proszę wejść – rozchyliłam szerzej drzwi i zaprosiłam dyrektora gestem do środka. Zawołałam też przy okazji rodziców. Usiedliśmy w salonie.
-Oh. Witam panie Delmass. Co pana do nas sprowadza? – dyrektor spojrzał na moją mamę znad okularów. Ona zaś tylko kiwnęła głową i spojrzała na mnie – Van, może poszłabyś z Oddem na mały spacer. Wiem że jest śnieżyca, ale to chyba lepsze rozwiązanie niż siedzenie w domu. Tylko nie idźcie wiecie gdzie.
-Odd jeszcze śpi. Zresztą… Nie możemy zostać? Nie mam nastroju do wychodzenia gdziekolwiek. Najchętniej to bym zamknęła się w pokoju – odpowiedziałam szybko, mając nadzieję że uda mi się usłyszeć o czym rozmawiają moi rodzice i pan dyrektor. Mama zastanawiała się przez chwilę.
-No dobra, zostańcie – odpowiedziała wreszcie ze zniechęceniem – Jednakże… Jeżeli masz zamiar podsłuchiwać, lepiej zostań – Jean Pierre spojrzał na mnie ze zdziwieniem – Jest wtajemniczona. Odd też.
-No dobrze. Chodzi o wideo dzienniki Hoppera. Znaleźliśmy kolejne, które wskazują na to że zbudował on cos na kształt maszyny czasu. Może to być zwykły przedmiot, albo gigantyczne urządzenie. Nie mamy pojęcia co to. Jeżeli mógłbym prosić, to jeżeli wiecie coś na ten temat, dajcie znać – Delmass był podenerwowany.
-Ostatnio pan Hopper zaczepił mnie na ulicy – odezwałam się cicho i nieśmiało – Mówił coś o jakiejś zabawie czasem. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale myślę że to ma związek z tą sytuacją. Mogę pójść poszukać tego urządzenia – wszyscy spojrzeli na mnie, jakby przeglądając na wylot mój plan zmienienia całej mojej historii.
-Jeżeli chcesz… - powiedzieli nieufnie rodzice – z tym że to jest prawdopodobnie w okolicach zamkniętego lunaparku. Ten w którym miałaś wizję – tata spojrzał na mnie brązowymi oczami, a wzrok mamy tkwił mniej więcej w pobliżu wyłączonego telewizora.
-Superkomputer… Kolejny? Ile ich jest we Francji? – ze zdenerwowaniem wstałam z fotela.
-Podejrzewamy że kilkaset. Przy tym ponad sto należy do Hoppera. Niewielką ich część kupił. W każdym jest coś innego, coś coraz bardziej niebezpiecznego. Możliwe że X.A.N.A to dopiero nędzny początek.

3 komentarze:

  1. Rozdziały są fajne napisane :)
    Wg mnie powinnaś dawać tak, aby pod każdym rozdziałem była opcja komentowania, aby nic się nie pomieszało :)
    Pozdrawiam ~Natka.
    PS. - Jeśli chcesz, to zapraszam do komentowania u mnie. Na tą chwilę jest prolog ale resztę się skombinuje :)
    http://natkalowczyniaxany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wpadnę, ale najwcześniej jutro ^^ Dziękuję za zaproszenie. A' propo dodawania komentarzy pod każdym rozdziałem - poproszę Madzie, ona się na tym zna :) / Vanessa ♫

      Usuń
  2. ~Pablo

    Spróbuj przekonwertować pliki przez format factory. Ja często korzystam z tego programu i jak dotąd mnie nigdy nie zawiódł.

    Zapraszam również na mojego bloga ( link w spisie)

    OdpowiedzUsuń