wtorek, 2 grudnia 2014

Rozdział 6/Opowiadania Madzi

- Na serio? - spytałam oniemiała odpowiedzią.
- Mhm - mruknęła Aelita. - Pamiętasz zimę?
- To zależy jaką - odpowiedziałam ze smutkiem na twarzy.
- Nie rozumiem - powiedziała różowo włosa.
- Eh... nieważne. To z resztą za długa historia. - mruknęłam. Wtem Aelita podeszła do mnie i powiedziała:
- Wysłucham. Co się dzieje?
- No dobrze. Skoro chcesz wiedzieć. - odpowiedziałam i zaczęłam opowieść.

HISTORIA MAGDY:
- Wszystko zaczęło się w wieku 7 lat. Wtedy trafiłam do sierocińca. Byłam zupełne inną osobą, jak teraz. Uśmiechałam się, mimo wielkiego nieszczęścia, które na mnie spadło w ciągu kilku dni. Moja mama zmarła w szpitalu, a tata nie podjął się opieki. Przeważnie byłam do życia nastawiona optymistycznie, chociaż nie zawsze wychodziło. W wieku 12 lat zostałam adoptowana przez Pauline, która nie miała szansy na dzieci, które bardzo lubiła. Byłam szczęśliwa u niej! Nie wiedziałam, że ktoś, kto ma serce i zrozumienie jeszcze istnieje! Jednak pół roku później Pauline bardziej dbała o moje bezpieczeństwo. Nie marudziłam, w końcu każdy rodzic lub opiekun pilnuje, aby ich dzieci były bezpieczne. Jednak tego dnia, który sprawił, że całkowicie się zmieniłam, był koszmarny. Umówiłam się z koleżankami na podwórko. Wyszłam pierwsza i usiadłam na ławce, aby poczekać.
Wtem ktoś przytrzymał mnie za gardło, przez co nie mogłam się ruszyć. Nagle ktoś mnie dotknął paralizatorem używanego w policji i straciłam przytomność. Czułam, że ktoś mnie gdzieś zabiera, tylko nie wiedziałam gdzie. Obudziłam się jakby na strychu. W zasięgu mojego wzroku leżał nieprzytomny chłopiec. Jedyne, co pamiętam, co miał czarne włosy w delikatnym nieładzie. Wyglądał, jakby nie żył, jednak słyszałam, że oddychał. Powoli próbowałam wstać, jednak miałam z tym bardzo duży problem. Ciągle miałam uczucie, jakby był we mnie prąd z co najmniej trzech żarówek. Chwilę później chłopiec także próbował wstać, jednak jemu też się nie udało. Wtem do pseudo strychu wparowała trójka mężczyzn. Podnieśli nas i zabrali na dach. Tam zobaczyłam Pauline. Chciałam podbiec się przytulić, jednak któryś z tych osób, które nas zabrały cały czas mnie trzymała. Patrzyłam, jak Pauline walczyła z osobą, która była prawdopodobnie szefem tego gangu. Nagle Pauline... spadła z dziesiątego piętra i rozległy się strzały. Wszystkie osoby należące do tego gangu zginęły na miejscu, a mnie i tego chłopca policjanci zabrali do szpitala. Dwa dni ponownie wróciłam do sierocińca i od tamtego czasu prawie się nie uśmiechałam. Schowałam naszyjnik w kształcie nuty, który dostałam od Pauline na pamiątkę. W wieku 15 lat po raz kolejny zostałam adoptowana i tam zostałam, dopóki "rodzice" nie zapisali mnie do Kadic...

- Rozumiesz, dlaczego nie chciałam opowiadać tej historii? - spytałam Aelity.
- Rozumiem. Nawet ja tak nie miałam. Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli nie będę opowiadała? - powiedziała.
- Spoko. Jak coś to ja idę na krótki spacer. - odpowiedziałam i ubrałam brązową bluzę i czarne buty na koturnie, a następnie ruszyłam w kierunku parku. Nie zauważyłam, że było już ciemno. Kiedy wracałam, nagle zrobiło mi się wyjątkowo ciepło. Dotknęłam swoich policzków - gorące, jak po saunie. Jedynie, co pamiętam, to upadek z uderzeniem prosto w głowę. Zanim straciłam przytomność poczułam, że zrobiło mi się bardzo zimno i czułam, że zamarzam...
/Perspektywa Wiliama/
Jak zawsze o tej godzinie wyszedłem na dwór odrobinę odpocząć po szkole. Jakby nauczyciele uparli się, aby zrobić jeden sprawdzian i trzy kartkówki. Nieważne. Idąc po parku zobaczyłem czyjąś kurtkę. Podszedłem bliżej i ujrzałem nieprzytomną Magdę! Przerażony sprawdziłem, czy oddycha. Powiedzmy, że jakoś oddychała. Od razu zadzwoniłem po pogotowie. Przyjechało po pięciu minutach i od razu stwierdzili, że koniecznie muszą zabrać na OIOM.
- Mogę jechać z wami? - spytałem lekarza.
- Lepiej przyjedź jutro, najpierw musimy sprawdzić przyczynę ataku serca. Nie wiem, czy przeżyje. - odpowiedział lekarz i wszedł do karetki, która sekundę później odjechała. Powoli wróciłem do szkoły.
Następnego dnia od razu pojechałem do szpitala. Po drodze spotkałem Aelitę.
- Wiliam widziałeś Magdę? Całą noc jej nie było i nie mogę się do niej dodzwonić.
- Jest w szpitalu. Chcesz ze mną pojechać? Właśnie tam do niej jadę - odpowiedziałem.
- No jasne! Ludzie, co jej się stało... - pomyślała na głos Aelita, a następnie pojechaliśmy.
Kiedy już doszliśmy na OIOM, gdzie nas nie wpuszczono znalazłem lekarza.
- I co z nią będzie? - spytałem.
- Mówicie o Magdalenie? - spytał lekarz.
- Tak. Wiadomo, co jej się stało? - odpowiedziała przerażona Aelita.
- Już wiemy. Magda miała atak serca. Będzie mogła mieć operację, jeśli znajdzie się dawca. Jest jednak ryzyko, nie przeżyje operacji. Jeśli dawca się nie znajdzie, to prawdo podobnie umrze, narazie musimy czekać...
Spojrzałem na nią zza szyby. Podłączona do wszystkich kabli wyglądała jak malutka dziewczynka. Nie wierzę, że nie może nie będę miał szansy powiedzieć jej, co do niej czuję...
**************************************************************************
Tadaaaam =D. Wybaczcie, że rozdziałów bardzo dawno nie było, ale szkoła zdrowo daje w kość i praktycznie z Vanessą siedzimy tylko nad książkami i nie ma czasu na inne rzeczy =(. Rozdziały będę dawała tak często, jak się da, a druga część ruszy miesiąc po zakończeniu pierwsze =)
~Madzialena

1 komentarz:

  1. Magda umrze?! Jak to wszystko zniesie Aelita i Wiliam? Jest baardzo ciekawie i z niecierpliwością czekam na next. Co do nauki - nie martw się, też mam jej bardzo dużo. Pierwsza gimnazjum, a nauki jak na trzecią - jak to sądzę XD
    Pozdrawiam ~Natka
    PS. - Jak chcesz to zapraszam do komentowania u mnie :)
    http://natkalowczyniaxany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń