niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 4/Opowiadania Madzi

Odd i Aelita spojrzeli na mnie tak, jakby zobaczyli ducha.
- Miałaś kiedyś do czynienia z Xaną? – zapytała Aelita.
- Niestety miałam. Kiedy wleciał we mnie, opętana zabiłam swoich rodziców. Wersja została przyjęta, że popełnili samobójstwo. – odpowiedziałam, smutna tym przeżyciem. Wtem Aelita przytuliła mnie, mówiąc, że to nie moja wina i nie wcale nie chciałam. – Chodźmy lepiej już tam, gdzie chciałaś mnie zaprowadzić, ok? – zapytałam się Aelity.
- Dobra. Idziesz z nami Odd? – powiedziała różowo włosa.
- Mogę pójść – odpowiedział radośnie, jednak ja nie byłam za specjalnie zadowolona. W trójkę poszliśmy do całkiem opuszczonego miejsca.
- To fabryka. Dom Xany – wytłumaczyła Aelita i poszliśmy dalej. Idąc przez most, ujrzałam dwie, grube linie. Aelita i Odd zeszli nimi kilka metrów niżej. Mi natomiast nie były potrzebne. Po prostu skończyłam i wylądowałam bez żadnego problemu na nogach.
- Jak to zrobiłaś? – zapytał zdziwiony chłopak.
- Jak się parę lat ćwiczy gimnastykę, to są takie efekty. – odpowiedziałam i poszliśmy dalej. Wsiedliśmy do starej windy. Aelita wciskała jakiś specjalny kod, dzięki czemu winda zjechała parę pięter niżej. Winda otworzyła się przy jakimś wielkim komputerem. – Do czego to służy? – pomyślałam, próbując przeczytać chociaż odrobinę znaków z monitora.
- Dzięki temu komputerowi Jeremy przenosi nas do Lyoko – powiedział Odd.
- Lyoko? Co to jest? – zapytałam zdziwiona ostatnim słowem.
- Nigdy tam nie byłaś? – spytał zaskoczony nie mniej jak ja Odd.
- No skoro się pytam, to oczywiste, że nie byłam w tym całym Lyoko – warknęłam. Nigdy nie lubiłam, jak ktoś zadaje idiotyczne pytania.
- Chodźmy dalej, zanim skoczycie sobie do gardeł – mruknęła Aelita i weszła do windy, a my (ja i Odd) za nią. Zjechaliśmy chyba piętro niżej. Wychodząc zobaczyłam trzy żółto-złote kopuły. Podchodząc do nich, usłyszałam zamknięcie windy. Gwałtownie się obróciłam. Na szczęście moi towarzysze stali tuż za mną.
- Chcesz wejść do Lyoko? – zapytała Aelita.
- Ale jak? Przecież tutaj ledwo się wchodzi. – powiedziałam, spoglądając to na Aelitę, to na Odd’a.
- Jakbyś od dawna walczyła z Xaną, to byś zrozumiała o co chodzi – mruknął Odd. Na tą odpowiedź przewróciłam oczami i po chwili odpowiedziałam:
- A zdajesz sobie sprawę, że kiedy Xana na mnie wpadł, byłam w Polsce?! To skąd mam pamiętać, z której strony on zaatakował, skoro to się stało siedem lat temu! – wrzasnęłam totalnie już zdenerwowana. Wtem przyjechała winda, a tam była… Sissi, Nicolas oraz Herb!
- No nie! Do tego jeszcze oni! – krzyknęłam ponownie.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy. – powiedziała z ironią Sissi jakby nie swoim głosem. – Koledzy, zajmijcie się tą i tą osóbką, a ja trochę się pomęczę z nią – powiedziała, wskazując na Aelitę i Odd’a, zatrzymując wzrok na mnie. Nicolas i Herb bez problemu „załatwili” różowowłosą oraz blondyna. Sissi natomiast dalej czaiła się na mnie. Cofając się, poczułam ścianę na plecach.
- Kurczę. – pomyślałam, aż nagle Sissi chciała czymś we mnie rzucić, jednak udało mi się odskoczyć. Później nie miałam tyle szczęścia. Kiedy prawie trafiłam do windy, Nicolas przytrzymał mnie. Szarpałam się, jednak na darmo. Wtem poczułam stal przy szyi i usłyszałam ciche bzyczenie. Nagle, bez żadnej sekundy na reakcję Nicolas przyłożył paralizator policyjny mocniej do szyi, przez co straciłam przytomność. Mimo tego nadal słyszałam i czułam. To dziwne. Na początku Sissi oraz Herb wzięli mnie i ułożyli do czegoś okrągłego i wąskiego jednocześnie miejsca. To chyba ta kopuła, ale nie jestem pewna. Wtem to pomieszczenie, gdzie mnie położono zamknęło się. Słyszałam kolejne brzęczenie dookoła mnie. Dalej już nic nie pamiętam…
            Obudziłam się w okrągłym pomieszczeniu. Na podłodze, gdzie leżałam, widniał pewien znak. Identyczny, kiedy Odd zaatakował mnie nożem. Xana… to gdzie ja jestem? Rozglądając się zupełnie żadnego miejsca mi to nie przypomniało. Wtem spojrzałam na siebie. Zupełnie inaczej wyglądałam. Zamiast czarnej bluzki z długim rękawem i czerwonej kamizelki miałam niebiesko-brązową bluzę, białe rurki i czarne, długie, skórzane kozaki na drobnym podwyższeniu. Włosy, zwykle rozpuszczone były upięte w wysoką kitkę. Na szczęście mój naszyjnik ze znakiem pokoju dalej był. Do dodatków jeszcze poczułam niebieskie kolczyki w kształcie rubinów. Wstałam i jeszcze raz rozejrzałam się, chcąc jako tako dowiedzieć się, gdzie jestem. Idąc przed siebie, przed przypadek wyszłam z pomieszczenia. Spojrzałam za siebie.

- Wieża? Czemu leci z niej biały dym? – pomyślałam, przyglądając się. Wtem poczułam, że unoszę się nad ziemię. Patrząc na siebie ujrzałam czerwone skrzydła. Kiedy rozłożyłam je, zobaczyłam, że z końcówek tryska ogień. Ostrożnie wylądowałam. Wtem zza wieży wyłoniła się ośmiornica z rękami meduzy i mózgiem, który prześwitywał przez półkole. Za środku potwora widniał znak Xany. Powoli zaczęłam się cofać. Jednak „ośmiornica” owinęła swoje macki dokoła mnie, dwie dała za głowę i uniosła mnie do góry, przez co zostałam sparaliżowana. Czułam, że wysysa ze mnie całe wspomnienia, życie, pamięc… po prostu wszystko. Kiedy to piekło się zakończyło potwór rzucił mnie na ziemię. Po sekundzie czułam, że się duszę…
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No... to by było dzisiaj na tyle z modernizacji. Rozdziały będę dawała jeden na dzień, a 2 część prawdo podobnie ruszy albo w święta, albo w Nowy Rok =)
~Madzialena

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz